Przez moment
byłem na siebie zły – zwyczajnie zmiękło mi serce i jednak dałem mu szansę
wyjaśnienia całej tej sytuacji. Byłem przekonany, że wiem już wszystko, co
wiedzieć powinienem, ale jednocześnie byłem też ciekaw jego wersji.
-Przepraszam, że
o tym z tobą nie porozmawiałem i działałem na własną rękę. Przepraszam, że
zrobiłem ci awanturę nawet nie starając się ciebie zrozumieć. Zrozumieć, co ty
czujesz –mówił. Ja w tym czasie wlepiałem wzrok w asfalt. - Nie wiesz nawet,
jak bardzo tego żałuję. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, wszystko potoczyłoby się
inaczej… Bill, ja nie chcę cię stracić, rozumiesz? –Spojrzałem w górę i nasze spojrzenia się spotkały. Jedno ,,przepraszam’’ i od razu na wszystko
człowiek patrzy inaczej. Nawet ktoś mojego pokroju. Wszystkie moje cechy
wydawały się jakimś sposobem wyblakłe, kiedy Tom był obok. Mimo tych wszystkich chamskich odzywek i tekstów, jego uczucia obchodziły mnie i to bardzo. Był chyba jedyną osobą w moim życiu, na którą patrzyłem w
ten sposób.
-W porządku
–odparłem.
-Co? –spytał,
jakby nie mógł do końca uwierzyć w moje słowa.
-Nie szkodzi,
Tom –powtórzyłem z delikatnym uśmiechem.
-Bill, jutro
masz wizytę, pamiętasz?
W jednej chwili cały
nastrój prysnął jak bańka mydlana. Z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
-Ta…
-odbąknąłem.
-Ale posłuchaj
mnie do końca. Wiesz, co wymyśliłem? Pójdziemy tam razem –zaproponował.
-Niegłupi pomysł. Nie będę się czuł taki osamotniony.
-Razem będzie
nam raźniej.
Na naszych
twarzach ponownie zagościł uśmiech. Ciekaw byłem, jak to będzie. Może zmieni się
też nasze nastawienie do tych wizyt? Czas pokaże, ale bądźmy dobrej myśli.
Na następny
dzień, obaj zjawiliśmy się w klinice psychiatrycznej tak, jak to wczoraj
zostało zaplanowane.
Czekaliśmy pod
gabinetem. Tom był tu w sumie pierwszy raz. Nigdy nie chciał wejść do środka
budynku razem ze mną, zawsze czekał na zewnątrz, w samochodzie. Po części go
rozumiałem i nigdy nie nalegałem, byśmy jednak poszli razem. Tym bardziej
zdziwiłem się, że sam mi to zaproponował.
Był spięty, to
było widać gołym okiem. Co chwilę rozglądał się nerwowo na prawo i lewo.
-Wszystko okej,
Tom? –spytałem. Odpowiedział mi krótkim skinięciem głowy.
W oddali widać
było przemierzającą korytarz jedną z pracujących tu osób. Kobieta wyraźnie
kogoś szukała. Kiedy była już niedaleko, przyspieszyła kroku. Tak
jak sądziłem, podeszła do mnie i Toma.
-Pozwoli pan
razem ze mną? –zwróciła się do mnie. Jej twarz nic mi nie mówiła, więc trochę
się zdziwiłem. Spojrzeliśmy z Tomem na siebie porozumiewawczo i wstaliśmy z
miejsc, idąc za kobietą.
-Pan Kaulitz,
tak? –zapytała szeptem po drodze, przeglądając jakieś notatki. Widocznie nas znała lub, po prostu, została
poinformowana o tym, że nie życzę sobie rozpowszechniania mojego nazwiska ze
względów oczywistych. – Pani, do której zwykłeś uczęszczać do tej pory, jest na
urlopie zdrowotnym i właśnie ja ją zastępuję.
Dotarliśmy pod
jakiś gabinet.
-A pan jest..?
–zwróciła się do Toma, szukając odpowiedniego klucza i po chwili otwierając
drzwi.
-Bratem Billa.
Od dziś będziemy uczestniczyć w wizytach razem, oczywiście, jeśli to nie
problem –odpowiedział psychiatrze Tom.
Weszliśmy do
środka.
-Nie, w żadnym
wypadku. Proszę usiąść –wskazała na kanapę.
Zajęliśmy
miejsca.
-W czym mogę pomóc? –pani psychiatra przemierzyła nas wzrokiem i uśmiechnęła się
przyjaźnie. Widocznie nie została poinformowana, w czym tak właściwie tkwi
problem.
-Od jakiegoś
czasu dręczą mnie koszmary. Jeden i ten sam, nieustannie jedna scena. Okropna w
dodatku –zabrałem głos.
-Bill ma
koszmary o… Ał! -chciał dokończyć Tom, ale nie zdążył, gdyż kopnąłem go w kostkę.
Spojrzałem na niego i pokiwałem przecząco głową przekazując w ten sposób, by nie mówił tego, co miał
zamiar powiedzieć.
-No co..?
–spytał szeptem tak, by kobieta nie usłyszała. Jeszcze raz spojrzałem na niego
wymownie.
-Cicho bądź –szepnąłem
w odpowiedzi.
Nie chciałem
mówić nikomu o tematyce tych snów ani zagłębiać się w szczegóły, nie kolejny raz. Nie wiem, czy zniósłbym
takie upokorzenie ponownie.
-Czy jest jakiś
problem, panowie? –spytała pani psychiatra przekręcając głowę delikatnie w bok.
-Nie, wszystko w
porządku –odparliśmy jednocześnie.
-Dobrze. Jeśli
zaś chodzi o pańskie koszmary, musi się pan z nimi zmierzyć. Pokonać lęk przed
nimi, co będzie niemałym wyzwaniem. Nie ma na to innej rady.
Oboje zrobiliśmy
wielkie oczy. Czy ona chciała przez to przekazać..?
-Chce pani
powiedzieć, że tylko ,,odtwarzając’’ tę scenkę jestem w stanie pozbyć się
koszmarów? –przez chwilę wahałem się, czy nie powiedzieć jej całej, zresztą
bardzo istotnej reszty. Zrezygnowałem jednak, Tom też nic nie mówił. Za pierwszym
razem przełamałem się, drugi raz tego nie zrobię.
-Dokładnie tak,
jak mówisz.
Czyżby oznaczało
to, że mieliśmy uprawiać ze sobą seks, tak jak w moich snach, jako jedyny
sposób na pozbycie się ich? Ja i mój własny brat? Czy to miało w ogóle sens?
Po chwili
namysłu, przypomniałem sobie noc, po której obudziłem się zupełnie wyspany i
wypoczęty. Noc bez tych cholernych koszmarów. Było to po naszej ostatniej
kłótni na parkingu i akcji z przytulaniem. Tom przykrył mnie też wtedy kocem.
Może to naprawdę pomoże?
Bliźniak aż
pobladł. Po chwili jednak odezwał się.
-Nie mamy więcej
pytań, chyba nam pani pomogła –zerwał się nagle z kanapy i pociągnął mnie za sobą.
–Do widzenia –rzucił w drzwiach i wyszliśmy z gabinetu.
Kobieta miała
lekko zdziwioną minę, chyba nie spodziewała się takiej reakcji z naszej strony.
Nie wiem nawet, czy nam odpowiedziała, czy nie, bo Tom ciągnął mnie za rękę
przez cały korytarz, aż do wyjścia.
Kiedy
opuściliśmy budynek i byliśmy już przy aucie, odwrócił się wreszcie do mnie.
-Co teraz?
-Nie wiem, Tom. Po
prostu nie wiem.
Nieźle :) Gdyby tylko ta psycholożka wiedziała, co jest tematem jego snów, pewnie nie zasugerowałaby takiego rozwiązania. Ciekawe tylko, który zechce pierwszy wypróbować tę metodę i co na to ten drugi. Tom tak szybko się zwiną od tego lekarza jakby, to on miał zasugerować Billowi żeby spróbowali. W sumie miałby z tego tylko przyjemność, jeśli nie będą go przy tym dręczyły wyrzuty sumienia, że chce to zrobić z bratem, bo właśnie to może być dla niego jedyną przeszkodą. A Bill? On już poniekąd zakosztował tego. Nawet jeśli to tylko sen, to w tym śnie odczuwał wszystko: strach, ból i z całą pewnością będzie miał to na uwadze. A jeśli to go dodatkowo przerażało, to będzie ciężko żeby się zgodził. Ciekawa jestem jak to pociągniesz. Czekam na kolejny odcinak. :) Wszytko zaczyna nabierać tempa. Cieszę się bardzo.
OdpowiedzUsuńBuziaczki :*