piątek, 8 maja 2015

8. Niech się dzieje co chce


Byliśmy właśnie w trakcie drogi powrotnej do domu. Tom jak zwykle prowadził.
Ostatnie promyki popołudniowego słońca oświetlały okolicę. Kto by pomyślał, że właśnie one staną się tematem naszej rozmowy.
-Piękną mamy pogodę, prawda? –zagadałem.
-Bill, to co robimy? –wrócił do tematu, który zaczęliśmy na parkingu pod kliniką.
-Z czym?
-Wiesz o czym mówię.
Tak naprawdę miałem kilka teorii, co teraz zrobić, ale po dłuższym namyśle każda wydawała się bezsensu. Wybór mieliśmy postawiony jasno. Albo się ze sobą prześpimy, albo, prawdopodobnie, do końca życia będą mnie męczyć sny o nas w roli głównej. To jak film pornograficzny odtwarzany w mojej głowie każdej nocy, aż do znudzenia. Najgorsze było to, że wszystko wydawało się wtedy takie realistyczne, jakbyśmy naprawdę to robili. Każdy ruch, każdy odgłos.
-Tom, a co według ciebie byłoby najrozsądniejsze? -dziwnie się czułem mówiąc o tym, tak niezręcznie. Zawsze, kiedy rozmawialiśmy o seksie i sprawach podobnych tematyką, nie krępowałem się ani trochę. Bo kogo się wstydzić? Teraz, kiedy miało to dotyczyć właśnie NAS RAZEM, wyglądało to z grubsza inaczej.
-A myślisz, że to by pomogło? –zdziwił mnie. Spodziewałem się wybuchu i tekstów typu ,,Na głowę chyba upadłeś!’’. Widocznie ludzie się zmieniają.
-Nie wiem. Pamiętasz tę noc, dzień przed wywiadem? Przykryłeś mnie wtedy kocem, prawda? I wcześniej jeszcze przytuliłeś. Nie miałem wtedy snów.
-To może powinniśmy spróbować? Jeśli to ma ci pomóc, to jestem gotów się poświęcić –powiedział, kiedy podjeżdżaliśmy już pod nasz dom. Przytaknąłem mu tylko głową, bo szczerze mówiąc, nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Po zaparkowaniu auta, wysiedliśmy z niego i ruszyliśmy razem w stronę drzwi wejściowych.
-To co, dzisiaj u ciebie? Czy wolisz u mnie? –spytał, przekręcając w zamku klucz. Weszliśmy do środka apartamentu.
-Już dziś?
-Chcę mieć to wszystko z głowy. Im szybciej to zrobimy i o tym zapomnimy, tym lepiej, nie uważasz?
-W sumie, to masz rację –przyznałem. -Przyjdź do mnie o dwudziestej drugiej.
-Okej –rzucił krótko. Pomaszerował w stronę kuchni i zaczął sobie robić kanapki.
Poszedłem za nim i kaszlnąłem ostentacyjnie.
-Hm? –spytał, nie odrywając się od czynności, jakby była niewiadomo jak pochłaniająca.
-Tom, Toooom, póki masz już wszystko dookoła porozwalane, zrobiłbyś mi też? –poprosiłem i oparłem się o framugę drzwi.
-Bozia ci rączki dała to sam sobie zrób. To, że jestem starszy, nie oznacza, że mam cię niańczyć –wymamrotał ledwo zrozumiale z pełną buzią, machając mi przed nosem bułką. Cofnąłem się lekko i wywróciłem oczami.
Dobra, jedzenie zrobię sobie później. Głód jest w tym momencie najmniejszym zmartwieniem. Poszedłem na górę, by przygotować się psychicznie na ten wieczór. Położyłem się na łóżku i wlepiałem wzrok w sufit. Z szafki nocnej wziąłem książkę, którą od jakiegoś czasu tak bardzo chciałem skończyć i zacząłem pochłaniać lekturę.
Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie, którego wskazówki zdawały się robić strasznie sporo hałasu z każdym ruchem. Z kolejnym tyknięciem, zerwałem się z łóżka i dopadając źródła tego irytującego dźwięku, wyciągnąłem z niego baterie.
Telefon wskazywał godzinę 21:30.
Zdecydowałem się jeszcze na szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny, ubrałem czyste, czarne bokserki i narzuciłem na siebie granatowy szlafrok. Stałem chwilę przed lustrem i psiknąłem się perfumami. Ręce trzęsły mi się same, a jeszcze wszystko przed nami. Nie chciałem nawet myśleć o tym, co będzie się działo już po wszystkim. Wątpię, czy kiedykolwiek będę miał odwagę spojrzeć w lustro, a co dopiero Tomowi w oczy.
Właśnie, Tom.
Wróciłem do swojego pokoju i zapaliłem małą lampkę. Wyłożyłem się na ogromnym łóżku i po prostu czekałem. Zdziwiłem się, patrząc na zegar wiszący naprzeciwko, jednak po chwili przypomniałem sobie o wyciągniętych bateriach. Zgodnie z czasem, jaki pokazywał mój telefon, miałem jeszcze pięć minut. Serce zdawało się wręcz wariować, odnosiłem wrażenie, że, po prostu, wyrwie mi się zaraz z piersi.
Brat zjawił się w moim pokoju dokładnie o 22:03. Zamknął drzwi i uśmiechnął się niepewnie, chcąc chyba załagodzić sytuacje widząc moją minę.
Już na wejściu zaczął się rozbierać. Patrzyłem, jak po kolei każda część garderoby ląduje na podłodze. Wkrótce został już kompletnie nagi w przewiązanej na głowie chustce, ujarzmiającej jego ciemne warkoczyki.
-Ściągaj te gacie, przecież nie będę ci w ucho wkładał –rzucił i wgramolił się do mnie, na łóżko.
Wykonałem posłusznie polecenie.
Prawda była taka, że zarówno on, jak i ja, mieliśmy zerowe pojęcie o seksie dwóch mężczyzn.
Aż wstyd się przyznać, ale zawsze ciekawiło mnie, czy nasze przyrodzenia są takiej samej wielkości. Nie miałem przy sobie żadnej linijki ani żadnego innego przyrządu umożliwiającego pomiar, ale na oko można było stwierdzić, że nawet męskości mamy rozmiarem podobne.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie i dotykaliśmy się, co prawda trochę niepewnie, po torsach, co jakiś czas muskając w usta.
Brat pchnął mnie na poduszki. Położył ręce na moich sutkach i, chyba z przyzwyczajenia, próbował zgnieść je w garści zanim przypomniał sobie, że nie posiadam piersi. No cóż…
Nie zamierzałem być bierny i postanowiłem, że zrobię to raz, a porządnie.
Podniosłem się i liznąłem Toma w usta, a on odwzajemnił gest. Po chwili lizaliśmy się jak zwierzęta i ocieraliśmy o siebie. Lizaliśmy, bo z całowaniem nie miało to nic wspólnego. Poszukałem dłonią po omacku męskości Toma i zacząłem ją pewnie masować, na co on zareagował przymykając oczy i przygryzając subtelnie dolną wargę, w której połyskiwał kolczyk. Wsunął mi między nogi kolano i pocierał nim o mojego penisa, co wywołało bardzo przyjemną falę dreszczy na moim ciele, aż jęknąłem. Chciałem, by nie przestawał, do czego wstyd było mi się przyznać przed samym sobą. Pojękiwaliśmy cicho na zmianę i to chyba zdradzało, że zarówno jednemu jak i drugiemu podoba się ta sytuacja. Może nie sytuacja, ale w każdym razie jej skutki –podniecenie rosnące z każdą kolejną sekundą. Dostałem gęsiej skórki.    
Nie mam pojęcia, jakim sposobem, ale zarówno mój, jak i Toma członek zrobił się nabrzmiały.  
Pchnął mnie na łóżko ponownie. Odchyliłem głowę do tyłu, niech dzieje się co chce.
Położył się między moimi nogami i zaczął od razu napierać.
-Tom… zacznij od palca i, przede wszystkim, nawilż go czymś -wyjęczałem i skinąłem głową na szafkę nocną.
-Kremem do rąk? –wziął tubkę do ręki i przeczytał etykietkę.
-Wszystko jedno. Inaczej rozerwiesz mi wnętrzności.
Wycisnął z tubki trochę specyfiku. Posmarował sobie kremem penisa i po chwili moje strategiczne miejsce.
-Kurwa, zimne –wzdrygnąłem się.
-Postaram się być delikatny –zapewnił i wsunął we mnie powoli palec.
Dziwne, bliżej niezdefiniowane uczucie.
Zaczął się nim poruszać i po chwili dołożył drugi, a moment później –trzeci.
Bolało, cholernie bolało. Przygryzałem dolną wargę.
Jednak to nic w porównaniu z bólem, który spotkał mnie chwilę później. Poczułem w sobie coś znacznie większego, niż jakieś trzy palce.
Był we mnie. Czułem go w sobie. Zaczął się poruszać. Tom był jak w transie, robił to wszystko tak automatycznie. Poruszał rytmicznie biodrami w przód i w tył, w przód i w tył. Na początku może i był delikatny, ale później, z delikatnością nie miało to raczej nic do czynienia. Łóżko całe się trzęsło i niemiłosiernie trzeszczało. Przez moment nawet bałem się, że z niego zlecę.
Gryzienie wargi nie skutkowało, więc wpiłem zęby w swój nadgarstek licząc na to, że bardziej skupię się na bólu właśnie tej partii ciała.
-Tom… zapomnieliśmy o prezerwatywie –przypomniało mi się nagle.
-Luz, przecież nie zajdziesz w ciążę –zażartował.  
-Bardzo śmieszne…
Jego dłoń powędrowała na moje przyrodzenie. Słyszałem jego płytki oddech zmieszany z jękami. Przyspieszył nieco tempo, łóżko zaczęło trząść się jeszcze bardziej na wszystkie strony niż poprzednio. Dobrze, że Tom mnie mocno trzymał i w jakiś sposób nasze ciała były ze sobą połączone, bo inaczej już dawno spadłbym z hukiem na podłogę.
Pod powiekami robiło mi się biało. Nie byłem już w stanie kontrolować swoich odruchów. W jednej sekundzie, przez całe moje ciało przeszedł ogromny prąd podniecenia. Czułem każdy skurcz mięśni. Długo nie było trzeba…
Aż w końcu doszedłem. Spuściłem się na swój brzuch. Tom doszedł chwilę później, po czym wyszedł ze mnie i opadł obok, cały zgrzany, próbował unormować swój płytki oddech i przyspieszone bicie serca.
Wstał po chwili z łóżka i, nie mając nic na sobie, zniknął za drzwiami. Tak po prostu wyszedł bez słowa ani choć przelotnego spojrzenia w moją stronę. To dziwne, ale gdzieś tam głęboko miałem nadzieję, że ze mną zostanie. Nie liczyłem na żadną rozmowę, bo wiem, że teraz obaj będziemy musieli oswoić się z sytuacją. Chciałem po prostu, by tu został i przy mnie był.
Na moim brzuchu ciągle widniała sperma zmieszana z potem, a ,,z tyłu’’ wypływało ze mnie ciepłe nasienie Toma z resztkami lepkiego kremu do rąk. Ogólnie mówiąc, cały się lepiłem i chyba nawet przykleiłem się do pościeli. 
Upokorzenie.

To jedyne, co w tej chwili czułem. 


3 komentarze:

  1. Boże, biedny Bill, Tom go potraktował tak instrumentalnie, aż mi się przykro zrobiło. Wydaje mi się, że te sny albo w ogóle nie przejdą, albo zmienią się na coś znacznie gorszego. No, mam ochotę normalnie pierdyknąć Toma po tej pustej głowie. Wiedzą jakie koszmary meczą jego brata i jeszcze dołożył mu traumy, co za kretyn. Świetny odcinek, teraz będę czekać z niecierpliwością na kolejny. Ogromnie mnie ciekawe jak się będą zachowywać, po tym co zrobili.

    OdpowiedzUsuń
  2. mega mega mega, chce więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! W chwilę przeczytałam wszystkie części. Podoba mi się sposób, w jaki piszesz. Co tu więcej mówić... Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń