Stwierdziłem, że
podczas tego wywiadu będę się starał zachowywać naturalnie w stosunku do Toma.
Krzyki, które ponoć można było usłyszeć po drugiej stronie budynku przy naszej
wymianie zdań, były wystarczającym dowodem na to, że coś między nami zaszło.
Nikt jednak w to głębiej nie wnikał.
Oprócz naszej
czwórki i dziennikarki, która miała przeprowadzić z nami wywiad, w pomieszczeniu
znajdowało się również kilku kamerzystów.
-Cześć chłopaki!
–przywitała nas ciepło dziennikarka. –Jak wasze samopoczucie po wydaniu płyty?
-Jesteśmy bardzo
dumni z tego, co udało się nam zrobić przez ostatnie półtora roku- bo tyle
właśnie zajęła nam produkcja ,,Humanoida’’. Musieliśmy mieć stuprocentową
pewność, że naprawdę jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego. –zabrałem pierwszy
głos.
-Dokładnie.
–zgodził się bliźniak. – Oczywiście, płyta ukazałaby się szybciej gdyby nie
Bill, który wykłócał się z nami o zdjęcie na okładkę.
Wszyscy
wybuchneli śmiechem, odbierając to jako żart.
Tak naprawdę nie
tylko to było powodem, wszystko się przedłużyło przez psychiatrę, ale o tym
wiedziały tylko dwie osoby w tym pomieszczeniu. Obawiałem się, że ta druga
powie coś, co raczej nie powinno ujrzeć światła dziennego.
Chyba tylko mnie
nie było do śmiechu, jednak również wymusiłem uśmiech. Rzuciłem Tomowi
porozumiewawcze spojrzenie i już otwierałem usta, by coś powiedzieć, ale
przerwał mi Georg.
-Stary, nie
zapominaj, komu gitara nawaliła podczas próby i kto wcześniej upierał się, że
zapasowej brać nie trzeba!
Po raz kolejny w
Sali było słychać śmiech.
Nigdy wcześniej
nie bałem się, że Tom powie coś nieodpowiedniego, ale teraz miałem taką obawę.
Co jakiś czas
nasze spojrzenia spotykały się. Brat jednak nie powiedział nic, co mogłoby
wywołać jakieś większe podejrzenia, chyba opracował tę samą strategię. Ogólnie
mówiąc, nie było wcale tak źle, jak można się było spodziewać. Żartowaliśmy i
rozmawialiśmy na luzie przez cały wywiad.
-No dobrze
–kobieta odgarnęła blond grzywkę z twarzy, ciągle się uśmiechając.- dziękuję
wam bardzo za wywiad, chłopaki! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli
okazję porozmawiać. –dziennikarka zwróciła się do kamery- Proszę państwa, przed
wami wystąpili Tokio Hotel!
Cała nasza
czwórka podziękowała kobiecie za rozmowę. Każdy z nas uścisnął jej dłoń,
pożegnaliśmy się i wyszliśmy z pomieszczenia.
-To co, jakie
macie plany na resztę dnia? –zagadał Gus, kiedy wyszliśmy wszyscy z budynku.
Zatrzymaliśmy
się na parkingu.
-Miałem
zaplanowanych kilka ważnych spotkań, ale póki co ugrzęzłem tu z wami –rzucił
Geo i wzruszył ramionami, po czym wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni.
-Ważnych
spotkań? Ze swoją ręką? –zaśmiał się głupkowato Tom i szturchnął Georga
zaczepnie w ramię. Po chwili oboje się już śmiali.
Wyciągnąłem ze
swojej torby opakowanie własnych fajek i po chwili miałem już jedną między
wargami. Pokazałem otwartą paczkę chłopakom pytając w ten sposób, czy
przypadkiem ktoś nie chce się poczęstować. Chętnych raczej nie było, skorzystał
tylko Tom.
Gus i Geo
uważali, że fajki, które palę, są dla nich za mocne i wolą coś słabszego, po
czym nie kręci się tak w głowie. W sumie to wiedziałem, że w moich nie gustują.
Chciałem choć stwarzać pozory miłego.
-Hej, ma ktoś
ognia..? –spytałem. Zawsze zapomnę tej cholernej zapalniczki, a w domu wszędzie
się one walają.
-Bill, kup sobie
swoją! Stać cię wkońcu na miliard takich. –jęknął Gus, podając mi ogień.
Po chwili
wszyscy zaciągaliśmy się już dymem. Mieliśmy trochę czasu, więc postanowiliśmy
wykorzystać go na rozmowę.
Nie kręciło się
tu dużo ludzi dzięki ochroniarzom, więc mogliśmy mieć pewność, że nikt nas nie
zaatakuje, prosząc o autograf czy zdjęcie. To takie komiczne, że teraz tak mówię,
a kiedyś, kiedy z Tomem siedzieliśmy na tym zadupiu zwanym Loitsche, byliśmy
skłonni sprzedać po nerce, by tylko ktoś o nas usłyszał. No, przynajmniej
ja.
-Ludzie,
zapomniałem, że dziś obiecałem dziewczynie zabrać ją do jakiejś restauracji.
Muszę się zwijać. –wyskoczył w pewnym momencie z tematem Gustav. –Georg, jak
chcesz mieć podwózkę to też się zbieraj.
-Dobra,
chłopaki, my w takim razie się ulatniamy. Umówimy się kiedy indziej, dam wam
jeszcze znać. –powiedział Geo odchodząc z przyjacielem w stronę samochodu Gusa.
Pomachali nam jeszcze na pożegnanie i wsiedli do auta, po czym odjechali i tyle
było ich widać.
Razem z Tomem
staliśmy oparci o nasz czarny wóz i chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
-Bill, możemy
porozmawiać? –odezwał się w pewnym momencie mój bliźniak.
-Porozmawiać?
Teraz, po fakcie, zebrało ci się na rozmowę? Szkoda, że trochę po czasie. –odparłem
mu dość opryskliwie i przestałem opierać się o samochód. Stałem teraz przed
nim. –Nie sądzisz, że trochę za późno sobie przypomniałeś o tym, że wszystko
sobie mówimy i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic?
-Wiem, że
nawaliłem, ale pozwól mi to wytłumaczyć, proszę cię. –mówił to takim przyjemnym
dla ucha tonem… Ale postanowiłem być stanowczy i temu nie ulec.
-Nie, Tom. Ja
już wszystko rozumiem i nie mam ochoty słuchać, jaką gadkę tym razem
wymyśliłeś, jak to żałujesz i tak dalej.
-Daj mi dwie
minuty. Tylko dwie –nie dawał za wygraną. Był strasznie uparty.
-Dobra, mów, ale
się streszczaj.
Obym nie pożałował
swojej decyzji.