Otworzyłem powoli
powieki, które zdawały się w tej chwili ważyć grubo ponad tonę. Byłem
kompletnie zdezorientowany, nie miałem bladego pojęcia gdzie się znajduję ani
co się ze mną przez ten bliżej nieokreślony czas działo. W sali nie było ani kalendarza, ani zegara, a o moim telefonie chyba nawet wspominać nie trzeba. Pamiętałem, że byłem na
imprezie, ale co działo się potem? To było dla mnie póki co zagadką.
Znajdowałem się
w jakimś pomieszczeniu. Białe ściany, staromodna, prosta lampa świeciła i
raziła mnie po oczach. Chciałem zasłonić się ręką, ale nie miałem siły. Nie
miałem siły, by ją chociażby podnieść czy ruszyć jakąkolwiek inną częścią
ciała. Leżałem na wielkim łóżku szpitalnym, obok znajdowały się różne
przyciski, które, jak się domyślam, służyły do zmieniania pozycji łóżka, a na
sobie miałem szpitalną odzież. Zgięcie ręki w łokciu miałem całe zabandażowane
i wbity wenflon –byłem podłączony do kroplówki.
Powoli zaczęło do mnie docierać coraz więcej
bodźców. Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju, moją uwagę przykuły otwarte
drzwi balkonowe. A na balkonie stał… Czy ja dobrze widzę? Czy to aby na pewno
się dzieje naprawdę? Sam już nie wiedziałem, czy ufać moim oczom. Nie byłem już pewien co jest rzeczywistością, a co nie.
Jednak on naprawdę tam był. Tom stał na
balkonie i palił papierosa. Chodził nerwowo w tę i z powrotem, widocznie nie
zauważył, że się obudziłem.
-T.. Tom… To ty…
-wysyczałem cicho, gdyż tylko na taki dźwięk było mnie obecnie stać. Byłem szoku.
Mój brat to
jednak usłyszał. Pośpiesznie zgasił papierosa w popielniczce i wparował do
środka pomieszczenia. Podbiegł do mnie.
- Boże, Bill! –
krzyknął i przytulił mnie do siebie mocno, starając się ominąć wenflon w
zgięciu mojej ręki.
Spojrzał na mnie. Dotknąłem jego twarzy by sprawdzić, czy to na pewno mi się nie śni. Miał zaszklone oczy. Nie zaprzeczę, bardzo mnie ten widok
wzruszył. Nie wiedziałem tylko, czy płakał, czy miał to dopiero zamiar zrobić.
Tom ogólnie rzadko płakał. Zdarzyło mu się uronić łzę czy dwie ze szczęścia,
ale teraz, ewidentnie miał zaszklone oczy. Przytuliłem się do brata i nie chciałem go puścić jakbym bał się, że to jednak złudzenie i zaraz wyparuje. Z doświadczenia wiem, że oczy bywają czasem zdradliwe.
-Spokojnie, jeszcze żyję -szeroko się uśmiechnąłem. Odwzajemnił ten
gest. Po jego policzku popłynęła srebrzysta łza, pozostawiając po sobie
wilgotny ślad, a on mocniej mnie przytulił. Trochę za mocno. –Dusisz mnie.
|
-No tak, sorki
–odsunął się.
-Byłem na
imprezie… ale nie mam pojęcia, co działo się dalej i jak tu wylądowałem.
-Wiem, Georg
wszystko mi powiedział. –Wszystko..? Czyżby już wiedział, jak się tu znalazłem?
Czy tylko ja tego nie wiem?!
W tym właśnie
momencie, do pokoju wszedł lekarz.
-O, obudziłeś
się –stwierdził, jakby to stwierdzenie miało cokolwiek wnieść. Ta, dzięki za
informację.
Mężczyzna
podszedł do mojego łóżka. Wdusił jeden z guzików, by postawić mnie bardziej do
pionu, po czym wyciągnął z kieszeni jakąś latarkę i zaczął świecić mi nią po
oczach.
-Co pan
wyprawia?! –oburzyłem się.
-Twoje źrenice
nie reagują na światło, w dodatku są bardzo powiększone. Powiedz mi, synu,
bierzesz narkotyki? Póki co wszystko wskazuje na przedawkowanie.
W jednej chwili
dotarło do mnie wszystko, co wydarzyło się wczorajszej nocy.
-Słucham?
Owszem, mój brat miał w przeszłości problemy z używkami, ale wyszedł już z tego
nałogu. Już nie bierze tego świństwa, obiecał mi, że już więcej nie weźmie.
Prawda, Bill? –wstawił się za mnie Tom.
Z tymi słowami,
poczułem się po prostu podle. Czułem się jak wrak człowieka wypruty z jakichkolwiek wartości. Nienawidziłem go rozczarowywać. Zawiodłem go,
złamałem daną obietnicę. Spuściłem głowę i nie odzywałem się. Bo niby co miałem
powiedzieć? Przecież nie zaprzeczę.
-Bill..? –spytał
o wiele mniej pewnym głosem.
-Wziąłem.
–Przyznałem się w końcu.
Tom chwilę się
na mnie patrzył i potrząsnął z niedowierzenia głową.
-Zostawię was
samych. Zajrzę jeszcze później. Odpoczywaj, synu i nie ruszaj się z łóżka.
–Rzucił jako ostatnie lekarz i zniknął za drzwiami. Śmieszyło mnie to, że mówił
do mnie ,,synu’’, zapewne gdyby nie sytuacja, w której ani trochę nie było mi
do żartów, śmiałbym się.
-Ale dlaczego..?
–spytał cicho. – Obiecałeś mi! Obiecałeś nam wszystkim, że tego gówna już
więcej nie weźmiesz! Znowu mam z tobą po odwykach zapierdalać? Byłeś jedną nogą
w grobie! Wiesz, jak się martwiłem, że się już nie obudzisz?!
-Martwiłeś się?
Martwiłeś?! M-A-R-T-W-I-Ł-E-Ś?! –przeliterowałem. –Gdybyś, do jasnej cholery,
nie wyjeżdżał, nie doszłoby do tego! –uniosłem głos, ale krzykiem w dalszym
ciągu trudno było to nazwać.
-Wiesz jak za
tobą tęskniłem?!
-A ja to niby
nie?! Skoro tak tęskniłeś, to po chuj nagle zniknąłeś, co? DLACZEGO, do kurwy
nędzy?! Masz pojęcie, co ja przeżywałem? –zirytowałem się już nie na żarty.
–PYTAM SIĘ!
-Bo chciałem cię
chronić!
-Chronić? Dobre
sobie, niby przed czym? –nie wiedziałem o co mu chodzi.
Tom zastygł
chwilę w bezruchu.
-Przede mną.
–Powiedział spokojnie. Otworzyłem ze zdziwienia usta.
-Tom, o czym ty
mówisz..?
-Bałem się, że
zrobię ci w końcu krzywdę. Bałem się, że któregoś… Któregoś dnia cię… -dukał,
jakby nie mógł z siebie tego wydusić.
-Co mi zrobisz?
-Zgwałcę. –Nie
dowierzałem w jego słowa, dalej nie miałem pojęcia o czym on mówi.
-Dlaczego
miałbyś mnie krzywdzić, a tym bardziej gwałcić?
Usiadł na
krześle obok szpitalnego łoża i przetarł dłońmi skronie. Spojrzał mi prosto w
oczy.
-Bill, ja już
cię skrzywdziłem, jestem potworem. Kiedy się kochaliśmy, byłem brutalny, wiem.
Nie byłem w stanie tego powstrzymać, to silniejsze ode mnie. Wyszedłem, bo nie mogłem patrzeć ci dłużej
w oczy –mówił. Ja siedziałem tylko i słuchałem, nie wiedząc, czy mam coś ze
słuchem, czy może ja dalej śpię i to tylko zły sen. –Latałem po psychologach.
Mówili, że mi ta pierdolona miłość do ciebie przejdzie, to bez przyszłości, że
mi się tak wydaje, w końcu nie mogę kochać swojego brata inaczej, niż nakazują
nam geny. To miało być chwilowe. Pięć lat to chwila? Pięć pieprzonych lat! Potem zacząłeś mieć te sny...
-Kochać brata inaczej,
niż nakazują nam geny..? –nie byłem pewien, czy dobrze zrozumiałem.
Czy on właśnie
wyznał mi miłość? Miłość-miłość? Inną niż braterską?
-Wiem, to nie ma
sensu. Po prostu zapomnijmy o tym, co powiedziałem –spuścił głowę.
Wstał z krzesła
i przymierzał się do wyjścia, idąc w stronę drzwi. –Musisz dużo odpoczywać.
Zostawię cię w spokoju.
-Czekaj!
–krzyknąłem, gdy zaczął już otwierać drzwi.
Nie wiem jakim
cudem, ale wstałem z łóżka i poszedłem, a raczej próbowałem pójść chwiejnym
krokiem do Toma, najszybciej jak mogłem. Odzyskałem nagle siły. Nie wiedziałem,
co ja w ogóle wyprawiam.
Zatrzymał się w
drzwiach, kiedy byłem już przy nim i uniósł brew.
Złapałem go za
koszulkę i chciałem przyciągnąć do siebie, ale on ani drgnął. W dalszym ciągu
byłem słaby, trochę żenujące. W każdym bądź razie, przybliżyłem swoją twarz do
jego. Przymknąłem oczy i musnąłem go delikatnie w usta. Tom przez chwilę stał w
bezruchu jakby zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił pocałunek i go pogłębił.
Przycisnął mnie swoim pięknym ciałem do drzwi, zamykając je mną. Jedną dłoń
miałem na jego policzku, a drugą na wyrzeźbionym torsie, którego mięśnie czułem
przez ubranie. Jego usta były takie miękkie, cudownie się je całowało. Chciałem
więcej, po prostu nie mogłem się nasycić.
Oderwaliśmy się
jednak od siebie powoli. Granice trzeba jakieś zachować, szczególnie na
pierwszy raz. Tom oblizał usta i przymknął powieki, ciągle wlepiając we mnie
swoje czekoladowe tęczówki. Uśmiechnąłem się i przygryzłem dolną wargę.
Bliźniak odsunął
się ode mnie.
-Przyjadę jutro
–ni z gruchy ni z pietruchy wyjechał z tematem, jak gdyby nigdy nic.
-To cześć –w
moim głosie dalej było słychać ekscytację, nawet ja to czułem.
-Cześć –rzucił
jako ostatnie i wyszedł.
Kiedy drzwi się
zamknęły, stanąłem do nich plecami tyłem i zsunąłem się na dół, na podłogę. Nie
przeszkadzało mi to, że kafelki były zimne i za chwilę tyłek pewnie mi do nich
przymarznie, nie to się teraz liczyło. Kto martwiłby się zimnem po takim
zajebistym pocałunku?
-Woow…
Powiedziałem sam
do siebie, cały czas oblizując wargę, jakbym znów chciał poczuć na nich smak
ciepłych warg brata, a chciałem.
Brata, no właśnie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, co my tak właściwie zrobiliśmy. My, jako rodzina, jako bracia. Bliźniacy w dodatku.
Jednak nie miało to teraz dla mnie znaczenia.
Serce mi kołotało. Mogłem tylko zgadywać, czy to z emocji, czy może przez kokę. Niby zwykły, grzeczny pocałunek, ale wystarczył by mój przyjaciel między nogami domagał się o chwilę uwagi. Zapomniałem, że po kokainie zawsze chce mi się, za przeproszeniem, ruchać. Niedługo pewnie zacznę odczuwać głód i mój organizm będzie się dopominał o kolejną dawkę. Zły byłem na siebie, że to wziąłem i wszystko zacząłem od nowa. Nieważne czyja to była wina, stało się.
Koka to jedno, Tom to drugie. Zarówno to pierwsze jak i drugie było dla mnie narkotykiem. Tyle, że z taką różnicą, iż mój brat działał na mnie bardziej, niż wszystkie inne używki razem wzięte. Zacząłem sobie to uświadamiać.
O kurde, tego się nie spodziewałam. Myślałam, że jeśli nic między nimi nic nie ma, to znaczy, że obaj nic do siebie nie czują. No Bill ewidentnie przynajmniej do teraz nie czuł, ale, że Tom tyle czasu się z tym zmagał. Boże. I czemu myśli o tym jak o gwałcie? Ma taką fantazje, tak potrzebuje dać upust swojemu pożądaniu? Biedny Bill, teraz będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, nagle wszystko się zmieniło, on najwidoczniej wpadł w te uczucie w jednej chwili. Obawiam się, że teraz Bill będzie chciał czegoś więcej, a Tom będzie się przed tym bronił i zasłaniał tym, że go znowu skrzywdzi. Ale się porobiło. Jestem ciekawa co postanowią. Rozmowa nadal nad nimi wisi. Jeszcze po tym wyznaniu Toma, nie sądzą, że Bill da sobie spokój, to jeszcze bardziej go teraz będzie mobilizować, żeby zbliżyć się do brata. Cudowny odcinek. Czekam na kolejny. Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńA to jeszcze nie koniec niespodzianek.. :)
UsuńTak! Od samego początku obstawiałam, że Tom zakochany w Billu tyko nie chce się z tym ujawinić. W sumie to ma jaja, że tak łatwo udało mu się to wyjawić, brawo dla tego pana :D Na początku się tego nie spodziewałam, ale jak tylko Bill powiedział do Toma "Czekaj!" to od razu skumałam co się święci i o dziwo pewnie sama bym to zrobiła gdybym była na jego miejscu. Widać, że to co było wcześniej nie liczyło się dla niego w ten sposób, dopiero przy tym pocałunku poczuł to coś. :D To było naprawdę piękne, a ten moment zaraz po pocałunku i to "woow.." no po prostu boskie i od razu pojawił się w tym wszystkim taki słodki klimacik. Lubię to :D
OdpowiedzUsuńPo prostu śliczne, brak mi słów :D
Pozdrawiam i życzę weny :*
~GlamKinia~ <3333
Z tym, że dopiero przy pocałunku poczuł to coś, to bardzo trafne spostrzeżenie.
UsuńDziękuję i pozdrawiam również :)