Nie marzyłem teraz o niczym innym, jak o
wskoczeniu do wanny. Długa, odprężająca kąpiel z pięknie pachnącą pianą. Tylko
ja i papieros. Taak, zdecydowanie tego było mi teraz trzeba. Uśmiechnąłem się
do swoich myśli i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie ten widok.
Z namysłu wyrwał mnie Tom.
-Bill, tylko mi tu nie zasypiaj! –pomachał mi
ręką przed twarzą.- Już niedługo będziemy w domu.
-Mhmm…
Nie skupiałem się szczególnie na tym, co ma
mi do przekazania, ale nie dlatego, że mnie to nie obchodzi. Nie chciałem
zaczynać kolejnej kłótni swoimi odzywkami, które same mi się cisną na język,
kiedy nie mam ochoty z nikim prowadzić dyskusji. Miałem dość wrażeń jak na
jeden dzień. Bliźniak widocznie to zauważył i nie naciskał, dał spokój, byłem
mu za to wdzięczny.
Klinika
znajdowała się około 80km od naszego domu. Była jedną z najlepszych na terenie
całych Niemiec. Droga minęła w miarę szybko, przynajmniej mi.
Zajechaliśmy na parking koło godziny
dwudziestej. Tom wyrównał jeszcze zaparkowany samochód na jednym z miejsc i wysiedliśmy
prawie równocześnie.
-Dom, nareszcie! Pod koniec, droga zawsze
się tak niemiłosiernie dłuży. –przeciągnął się, chcąc wyprostować zmęczone po
jeździe plecy.
-No, już czas najwyższy. –skomentowałem.
Powiesiłem sobie torbę na jedno z ramion,
za które wcześniej tak zawzięcie szarpał mnie brat. Zatrzymaliśmy się obaj
przed drzwiami wejściowymi i
spojrzeliśmy na siebie wyczekująco.
-Masz klucze? – spytał, przerywając ciszę.
-Na litość boską, czy ja za każdym razem
muszę o wszystkim myśleć? –odparłem poirytowany. –Myślałem, że ty je wziąłeś. –
zaczął się śmiać, mi jakoś do śmiechu nie było. –I co rżysz?!
-Wziąłem, wyluzuj. Tylko cię sprawdzam.
–prychnąłem. Sprawdza, na ile może sobie pozwolić zanim się wnerwię? Póki co
wszystko idzie w dobrym kierunku.
Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i
odszukując właściwy, otworzył drzwi i wepchnął się pierwszy. Zamknąłem je za
nami rzucając torbę na krzesło stojące w holu.
Ściągnąłem z ramion kaftan i schowałem do
ogromnej szafy. Mieszając chwilę między wieszakami, badałem wnętrze mebla. Jutro
mamy wywiad - chciałem choć odrobinę zorientować się, co będę na sobie mieć.
Natrafiłem swoimi długimi, szczupłymi
palcami na znany mi materiał. Chwyciłem za wieszak i wyciągnąłem moją ulubioną,
skórzaną kurtkę. Przytuliłem ją do wątłej klatki piersiowej i zacząłem wciągać
nosem zapach skóry. Cofnąłem się trochę w tył, kilka kroków. Nagle moje plecy
zderzyły się z czymś i prawdopodobnie, a raczej na pewno, nie była to ściana.
-Ach! – krzyknąłem zdezorientowany. –Co, u
licha? –odwróciłem się. Stał za mną brat. – Tom, wybacz, nie widziałem cię…- w
tym momencie nie byłem w stanie zrozumieć sam siebie. Zacząłem się tłumaczyć, a
to przecież on pojawił się z nikąd i za mną stał. Z jego twarzy byłem w stanie
jedynie odczytać zakłopotanie.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że bałem się,
iż któregoś dnia wkońcu nie wytrzyma i mi po prostu przyłoży. Tak, bałem się
mojego własnego brata, którego, jak mi się wydawało, znam lepiej niż on sam zna
siebie. Trochę obawiałem się jego reakcji, dalej miałem przed oczami ten obraz,
kiedy zaczął mną szarpać jak kukiełką, ledwo nie łamiąc mi przy tym obu
obojczyków. Przecież on ma nade mną znaczną przewagę fizyczną. Na szczęście,
dość trudno było go wyprowadzić z równowagi, jednak udało mi się to dziś
oznajmiając, że nie chcę już chodzić do tej pieprzonej kliniki. Doskonale
wiedziałem, na ile mogę sobie pozwolić – moje docinki puszczał z reguły mimo
uszu. Jednak szczególnie jeden, bardzo drażliwy temat działał na bliźniaka jak
płachta na byka – psychiatra, moje niemoralne sny i ich nieznany nam póki co
przekaz, który podobno sobie uroiłem.
Czasem żałuję, że mu o nich powiedziałem. Najlepiej
wiem przecież czy zwariowałem, czy też nie. Co prawda, jestem chyba jedyną
osobą wierzącą w tę drugą opcję, ale kto może znać prawdę, skoro nie ja? Tego
się póki co trzymajmy…
-Billy, braciszku! Jak się cieszę, że cię
widzę! –odezwał się po chwili. Ta sytuacja była co najmniej dziwna.
- Znowu pożyczyłeś pieniądze od Georga i
nie masz za co oddać, mam rację? Od razu mówię ci, że nasze wspólne konto ma pozostać
nietknięte. – zastrzegłem.
-Nie o to chodzi. Przecież o tym
rozmawialiśmy i obiecałem ci, że więcej tego nie zrobię. A ja dotrzymuję
obietnic. –uniosłem brwi. Trochę zdziwił mnie tą odpowiedzią, no ale niech mu
będzie.
-To po co się skradasz, prawie doprowadzając
mnie do zawału serca? Nie widzisz, że zajęty jestem?
-Obściskiwaniem się z częściami garderoby?
–zaczął się śmiać jak idiota, a moją twarz oblał soczysty rumieniec.
Na główne pytanie dalej nie znałem
odpowiedzi, ale dałem sobie spokój.
-To wszystko? Tylko po to przyszedłeś? W
takim razie, dziękuję za fatygę. –rzuciłem z ironią w głosie. Obdarowałem go
jedynie chłodnym spojrzeniem i ruszyłem w stronę schodów. Niespodziewanie,
jakaś ciepła dłoń złapała mnie za drobny nadgarstek.
-Co..? –tylko to zdążyłem wycedzić przez
zęby. Poczułem jak mocno mnie do siebie przyciąga i, bez ani odrobiny wyczucia,
mocno ściska. Przytulaniem ciężko byłoby to nazwać. Przez chwilę nawet
myślałem, a raczej byłem pewien, że mnie zgniecie, albo wypłyną ze mnie
wszystkie flaki. Sam nie wiem co byłoby gorsze. Mimo to, poddałem się temu gestowi.
Dawno się nie przytulaliśmy. Odkąd Tom wie
o moich koszmarach o nas w roli głównej, starał się ograniczać nasze kontakty
cielesne do minimum. Takie przynajmniej odnosiłem wrażenie.
Nie odzywaliśmy się do siebie. Staliśmy tak
przytuleni przez dłuższą chwilę, po prostu.
Sytuacja zrobiła się jednak trochę niezręczna.
Oderwałem się pierwszy i bez słowa wbiegłem
po schodach na górne piętro. Przeszła mi chęć na kąpiel, zdecydowałem, że wezmę
ją jutro z rana.
Wparowałem do pokoju i dosłownie padłem na
łóżko w ciuchach. Nie chciało mi się nawet przebierać, a co dopiero ruszyć do
łazienki. Jedynym moim pragnieniem było w tej chwili wtulenie twarzy w poduszkę
i pogrążenie się w głębokim śnie, bez koszmarów.
Jak na złość, kiedy byłem niemiłosiernie
zmęczony, za licho nie mogłem zasnąć. Zdawało mi się, że każda moja myśl waży z
tonę.
By zająć czymś myśli, postanowiłem
zastanowić się, w co będę ubrany podczas jutrzejszego wywiadu. Miałem zamiar
wystroić się w szare, obcisłe spodnie, białą koszulę, jakieś dodatki; trochę
biżuterii, oraz ulubioną, czarną, skórzaną kurtkę. Dokładnie tę, którą
trzymałem przy Tomie w korytarzu…
Nie doszukiwałem się sensu w tym, co przed
chwilą miało miejsce, byłoby ciężko. Czyżby zrozumiał, że pochopnie nazywał
mnie świrem nieskończoną ilość razy przez ostatnie kilka lat? Naszły go wyrzuty
sumienia? Ma jednak w sobie tę odrobinę empatii, jak każdy normalny człowiek?
Takie nieme przeprosiny? Na te wszystkie pytania nie zna odpowiedzi nikt inny,
jak sam Tom.
Nie zdążyłem nawet zauważyć, kiedy zasnąłem.
Świetnie, że tak szybko dodajesz nowe odcinki.
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym nasunęła mi się taka myśl, że może to Tom w jakiś sposób przekazuje mu podświadomie ukryte pragnie, z których on sam jeszcze nie zdaje sobie sprawy, dlatego Billa dręczą te sny. Ciężko to wywnioskować jeszcze, zwłaszcza, że opowiadanie jest tylko perspektywy Billa. Ciekawie piszesz, wciąga mnie ta historia. Czekam na kolejny odcinek.
PS. Masz jakiś schemat publikacji czy wrzucasz jaka napiszesz?
Buziaczki :*
Pisanie tylko z perpsektywy Billa to część frajdy:). On, tak samo jak czytelnik, może jedynie domyślać się (oczywiście na tę chwilę), co chodzi Tomowi po głowie i dlaczego się tak zachowuje.
OdpowiedzUsuńCo do Twoich przypuszczeń- nie do końca :)
Nie mam żadnego schematu jesli chodzi o publikację, raczej dodaję kiedy coś napiszę, a to trwa różnie.
Dziękuję i pozdrawiam :*
Ooo widzę, że zapowiada się kolejny dobry twincest! Super piszesz i co najważniejsze sposób w jaki to robisz cholernie wciąga :D czekam niecierpliwe na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuń