piątek, 10 kwietnia 2015

1. Spowiedź

- Streszczaj ruchy Bill, znowu się spóźnisz do tego pieprzonego psychiatry! – ponaglał mnie mój brat bliźniak Tom, który pojawił się w drzwiach łazienki.
- Łazienka zajęta, wynocha  – trzasnąłem drzwiami tuż przed jego twarzą - Poza tym puka się! –wrzasnąłem.
Usłyszał to z pewnością, gdyż dosłownie ułamek sekundy później rozległ się dźwięk tłuczonego o ścianę szkła. Tom właśnie tak wyładowywał swoją złość – na szklanych przedmiotach, które miał pod ręką, i które nic nie zawiniły.
Tymczasem ja, stojąc przed wielkim lustrem, oglądałem się w najlepsze. Widziałem w nim wysokiego, bardzo szczupłego chłopaka.  Ciemne włosy okalały jego szczupłą twarz o ostrych rysach. Tęczówki koloru mlecznej czekolady, podkreślone starannym makijażem, wpatrywały się w taflę lustra.
Na pozór wygląda bardzo niewinnie. Kim jest tak naprawdę? W zasadzie, to pytanie powinno brzmieć: Kim ja naprawdę jestem? Co mogę o sobie powiedzieć?
Mam na imię Bill, jestem wokalistą zespołu Tokio Hotel. Dusza romantyka, w dalszym ciągu poszukujący prawdziwej miłości… To wszyscy wiedzą. Jednak są również rzeczy, o których wie zdecydowana mniejszość osób, tu sprawa ma się trochę inaczej. Rzeczy, które nigdy nie wyszły na światło dzienne.
Stawiam dobro swoje ponad wszystkich innych, czysty egoizm. Wyjątkiem od tej reguły jest mój brat, dla niego poświęciłbym całe swoje życie. Zresztą, on dla mnie też i dobrze o tym wiem. Jestem materialistą. Z łatwością przychodzi mi manipulowanie ludźmi i wykorzystywanie ich. Palę nałogowo, uspokaja mnie to. Wyobrażam sobie, że razem z dymem moje ciało opuszczają wszystkie zmartwienia i problemy. Paczkę na dzień, czasem i nawet więcej. Lubię się napić. Chociaż, po zastanowieniu się, słowo ,,napić’’ jest mało adekwatne do tego, jak jest w rzeczywistości.  Mogę wręcz stwierdzić, iż lubię schlać się jak szmata. Razem z Tomem wykorzystujemy przypadkowo napotkane dziewczyny w pokojach hotelowych. Głównie on, mnie to już zaczęło nudzić. Nienawidzę rutyny. Narkotyki również mają miejsce w moim spieprzonym już do reszty życiu, w którym przez prawie cały czas towarzyszy mi brat.
Mój brat bliźniak, zawsze jesteśmy razem. Mimo tego, co stało się zaledwie 10 minut temu, mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Wszystko robimy we dwójkę. Dzielimy wspólny apartament, który pewnie Tom w tej chwili demoluje. No właśnie, skąd ten nagły przypływ agresji? Otóż, dzieje się tak tylko w dni, w które mam wizytę u psychiatry. Chodzę na różne zabiegi od kilku lat. Raz, czasem dwa razy w tygodniu. Głupota. Mógłbym wszystkie te papiery podrzeć i wypieprzyć do kosza. Jednak nie zrobię tego, przynajmniej nie teraz. Do wszystkiego namówił mnie Tom. Mówi mi, że to dla mojego dobra chociaż i tak znam całą prawdę, uważa mnie za wariata.

Na dole, zgrabnie omijając roztłuczone szkło i inne porozrzucane po podłodze przedmioty, poszedłem w stronę siedzącego na kanapie Toma. Mój bliźniak czekał na mnie wyraźnie zniecierpliwiony. Aż mnie język świerzbił by skomentować jego minę, ale w chwili, kiedy spojrzałem na zegar, powstrzymałem się. Ja pierdolę, i tak za każdym razem. Tom widząc, że kieruję się w stronę drzwi wyjściowych, podążył za mną.
Ani on, ani ja nie odzywaliśmy się do siebie. Dopiero pod kliniką zaczął obsypywać mnie kazaniami, jaki to ja jestem nieodpowiedzialny, jaki to ja jestem głupi. Jak jakiś wulkan, który właśnie wybuchł. To miejsce działało tak na nas obojga.
Wyskoczyłem z auta i szybkim krokiem pomaszerowałem w stronę gabinetu. Znałem już te korytarze na pamięć, trafiłbym tu z zamkniętymi oczami. Pod samym gabinetem już prawie biegłem. Zapukałem delikatnie do drzwi, po czym wszedłem do środka.
-Bill, mógłbyś chociaż raz przyjść na czas? Już chciałam iść do domu. – powitała mnie na wejściu pani psychiatra.-Proszę, usiądź.
Nienawidziłem jej z całego serca.
 –Jak twoje samopoczucie?
-Okropnie, jak zawsze zresztą. –odbąknąłem jej pod nosem siadając na krześle.
Ona jest dla mnie niemiła, ja dla niej też nie muszę.
-To powiedz mi może, co ci się dziś śniło. –standardowe pytanie.
Znam ten cały schemat na pamięć.
-Jak to kto? On. Znowu.
-Kto?
-ON. W ogóle mnie nie słuchasz…
-Bill, jestem tu dla twojego dobra. Chcę ci pomóc, musisz mi zaufać. –ale pierdolisz, kobieto.
-Jak mam zaufać komuś, kto uważa cię za wariata..?
Pani psychiatra patrzyła na mnie i milczała. Otworzyła usta jakby miała zamiar coś powiedzieć, po chwili je zamykając i westchnęła głośno.
-Mój brat. Uprawialiśmy seks w moim śnie. To już 18 raz w tym miesiącu.  Im bardziej próbuję o tym nie myśleć, tym z większą siłą powraca. Penetruje mnie coraz szybciej i boleśniej. Jedną ręką błądzi po całym moim ciele, jakby szukał czegoś bardzo ważnego. Drugą zaś, porusza się na moim przyrodzeniu. Nie mogę się wyrwać, nie mogę krzyczeć. Wszędzie widzę tylko spermę zmieszaną z krwią. –zacząłem jej się spowiadać, nie dbając nawet o sposób, w jaki o tym opowiadam.
 Trzymałem ręce na pasku, nerwowo bawiąc się srebrną klamrą, po czym kontynuowałem.
– Mówiłem mu o moich chorych snach. O tym, że to jakaś wiadomość, ktoś próbuje mi coś przekazać. O tym, że męczę się z tym tyle czasu. O tym, że to coś, do jasnej cholery, znaczy! Dlaczego mnie to kurwa mać spotyka?! Mało mam przecież tych pieprzonych problemów w życiu! Tylko czego ten ktoś ode mnie chce?! –nawet nie zauważyłem, kiedy podniosłem głos co chwilę klnąc i zacząłem drzeć się na biedną panią psychiatrę, jakby była czemukolwiek winna.
Kobieta podniosła się z krzesła i zaczęła iść w moją stronę próbując mnie uspokoić. Ja tylko zamknąłem oczy i łapiąc  się za głowę, spuściłem ją na dół.  Cały się trzęsłem.
-Bill, już spokojnie. Wyjdź na chwilę na korytarz i na mnie poczekaj, muszę coś załatwić.
Skinąłem tylko głową. Powoli wstałem z krzesła, miałem nogi jak z waty. Wyszedłem na zewnątrz. Zająłem pierwsze lepsze miejsce na korytarzu. Usadowiłem się obok jakiejś dziewczyny czekającej w kolejce. Miała na oko 15, może 16 lat i włosy do ramion koloru kasztanowego. Była bardzo blada, przerażała mnie. W momencie kiedy odwróciła wzrok w moją stronę, w oczy rzucił mi się jej rozcięty łuk brwiowy i warga, która w pewnym momencie drgnęła i z ust dziewczyny wydobył się słaby, cichy ale bardzo dziewczęcy głos.
-Wiesz, im bardziej będziesz starać się udowodnić, że masz rację, tym na bardziej obłąkanego wyjdziesz. A wiesz dlaczego? Bo jesteś wariatem.
Kurwa, dość. Kolejna osoba ma mi to mówić? Pieprzę tych lekarzy, wychodzę stąd.
Dziewczyna widząc co robię, uśmiechnęła się ironicznie.
Żwawo pomaszerowałem w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz