sobota, 27 czerwca 2015

16. Sąd ostateczny

Kilka kolejnych dni niczym szczególnym się od siebie nie różniło, poza tym, że jednego ranka dzwonił Jost z informacją, że chciałby powoli zacząć obgadywać trasę koncertową, która zbliżała się wielkimi krokami. Co prawda było jeszcze dość sporo czasu, bo dopiero co wydaliśmy płytę i manager chciał dać nam trochę odpocząć, bo w końcu odwaliliśmy kawał dobrej roboty, ale lepiej teraz na spokojnie, niż później robić wszystko na wariata. Powiedział, że da jeszcze znać, jeśli chodzi o dokładny dzień.

Nadszedł dzień sądu ostatecznego. Środa.
Sam już nie wiedziałem, z jakim nastawieniem do tego wszystkiego mam podchodzić, bo z jednej strony błagałem codziennie w myślach, by ten dzień nigdy nie nadszedł, a z drugiej chciałem mieć to już wszystko za sobą i więcej nie zakrzątać sobie niepotrzebnie głowy.
Już od rana cały byłem zestresowany. Brat skoro świt pojechał do Andreasa, gdyż ten już jakiś czas temu poprosił go o pomoc z samochodem, bo co jak co, ale Tom się na tym znał. Mówił, że wróci po południu. 
No tak, zabrał samochód i zmuszony byłem dzwonić po ochroniarza, by zawiózł i odebrał mnie z kliniki. Później miałem jeszcze w planach odwiedzenie fryzjera i ogarnięcie w końcu tego, co mam na głowie. Jestem takim typem osoby, że muszę się zmieniać. Nie potrafiłbym codziennie wstawać i każdego dnia widzieć w lustrze dokładnie to samo. Nie miałem jeszcze żadnej koncepcji, ale w końcu od czego jest Natalie? Umówiłem się z nią na miejscu.
Właśnie o tym myślałem idąc długim korytarzem w kierunku umówionego miejsca w klinice.
-Dzień dobry –powitała mnie kobieta pracująca w recepcji. –Nazwisko?
-Kaulitz –odpowiedziałem prawie szepcząc. Było trochę ludzi, a ja nie chciałem bez potrzeby się narażać.
-Dobrze, już sprawdzam. Proszę chwilę poczekać. –Odparła i zaczęła przeszukiwać jakieś dokumenty.
Ja w tym czasie rozejrzałem się po korytarzu.
Niedaleko, obok jakiegoś lekarza szła dziewczyna. Ta sama, z którą miałem ,,przyjemność’’ chwilę porozmawiać jakiś czas temu.

,,Wiesz, im bardziej będziesz starać się udowodnić, że masz rację, tym na bardziej obłąkanego wyjdziesz. A wiesz dlaczego? Bo jesteś wariatem.’’

Przypomniałem sobie te słowa, ale wczesniej jakoś się nad nimi dłużej nie zastanawiałem. Skąd ona może w ogóle wiedzieć, co czuję?
Dziewczyna mnie nie widziała. Jej pusty wzrok wlepiony był gdzieś w dal. Jednak pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to jej dolna warga, jeszcze bardziej zmasakrowana, wręcz rozwalona. Łuk brwiowy był zasłonięty jakimś plastrem, którego wcześniej również nie miała. Nawet nie chciałem wiedzieć, co jej się stało. Biedna.
Recepcjonistka zwróciła się do mnie.
-Pokój 56, drugie piętro.
-Dziękuję. Jak nazywa się ta dziewczyna? –pokazałem na nieznajomą. –Ta, co tam idzie po schodach.
Kobieta wychyliła się udając zainteresowanie.
-Przykro mi, nie wolno udzielać mi informacji o pacjentach, jeśli nie jest pan z rodziny.
-Dobra. Dziękuję –rzuciłem chłodno i ruszyłem w kierunku pokoju.
Byłem już spóźniony, jak zwykle. Nic nowego.
Wparowałem do pomieszczenia już nawet nie pukając. Psycholożka siedziała przy swoim biurku i aż podskoczyła na krześle na huk zamykających się drzwi.
Zaczęło się od standardowych pytań –jak się czuję, co się u mnie działo przez ten czas.
Dowiedziała się już, że nie chodziłem przez jakiś czas na spotkania.
-Mogę się o coś pani spytać?
-Oczywiście, Bill. Jestem tu po to, by ci pomóc.
-Zna pani imię dziewczyny, która też często tu przychodzi? Włosy za ramiona koloru ciemny brąz, ciemne oczy, przeraźliwie blada cera, rozcięta warga i łuk brwiowy…
-Chodzi ci o Cloe? Tak, kiedyś spotykałam się z nią. Dużo przeżyła jak na szesnastolatkę, obecnie przebywa w izolatce.
Aż uniosłem brwi. Ciekawiła mnie ta dziewczyna, sam nie wiem czemu, ale i przerażała zarazem. W izolatce?
-Co takiego się stało?
-Ma podobny problem co ty, tylko może mniej poważny, jednak nie umie sobie z nim poradzić. Nękają ją koszmary o byłym chłopaku, który się nad nią znęcał i ponoć nawet nie jeden raz zgwałcił. Stąd te blizny i rozcięcia. Jednakże dziewczyna też jest bardzo agresywna. Kilkukrotnie zdarzało się, że było koniecznie podanie jej środków uspokajających. Jej rodzice nie żyją.
Szkoda mi jej było i mówi to ktoś, kto z reguły ma gdzieś innych. Naprawdę, szesnaście lat i takie przykre doświadczenia... Chciałem jej jakoś pomóc, ale za cholerę nie wiedziałem jak.  
-A jak tam twoje koszmary? –spytała, zmieniając równocześnie temat. Wyjęła jakiś zeszyt i zaczęła coś w nim pisać.
-Nie mam ich już –odparłem. –Ta zastępczyni mi pomogła.
-Tak? Co ci doradziła? –pytała, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od swoich notatek.
W tym momencie miałem ochotę uderzyć się w czoło. Chyba powiedziałem ciut za dużo. No ale co teraz, mam kłamać? Trudno. I tak kończę terapię.
-Poradziła, że mam zmierzyć się z tymi snami.
Kobieta natychmiast przestała pisać i uniosła wzrok.
-Bill, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przespałeś się ze swoim bratem?
Nie odpowiedziałem. Po prostu wlepiałem wzrok w podłogę, jakby było na niej coś niezwykle interesującego.
-Wiesz, jakie to może nieść ze sobą konsekwencje? –kontynuowała.
-Oczywiście, że wiem. Przecież zrobiłem to z własnej woli. Tom chciał mi pomóc i zgodził się zrobić to ze mną. –Odezwałem się wreszcie.
-To może zniszczyć waszą więź, wasze dotychczasowe relacje. Przecież jesteście rodziną. Braćmi, w dodatku bliźniakami. Robiliście to tylko raz?
-Nie –pokręciłem głową.
-Bill, powinniście oswoić się z tą sytuacją i dać sobie nawzajem czas. To w końcu ogromne poświęcenie i…
-A może ja to lubię? Może lubię pieprzyć się ze swoim bratem?! –uniosłem głos.
-Bill, uwierz mi. To nie ma sensu, ta ,,miłość’’ nie ma przyszłości.
-Wie pani, jakie to uczucie płonąć od środka? Ogień, który wypala po kolei wszystkie moje organy. Otóż ta miłość ma przyszłość, nich mi pani uwierzy, wiem co robię –wstałem z kanapy. –A, i chciałem jeszcze dodać, że dziękuję za terapię, bo uważam ją za zakończoną. Nie musi pani oddawać reszty wpłaconej na konto za trzy miesiące. Do widzenia –rzuciłem i po prostu wyszedłem za drzwi.
Ostatnia wizyta też się tak skończyła, no ale co. Już i tak tu nigdy nie wrócę.
Wypatrzyłem na parkingu samochód Sakiego i podążyłem w tamtą stronę. Zapukałem w szybę delikatnie.
-Już? –spytał ochroniarz. –To wsiadaj.
-Pamiętasz, co ustalaliśmy wcześniej?
-Tak, kierunek fryzjer.
-No, tak ma być.
Zgodnie z umową, ochroniarz zawiózł mnie pod najlepszy i zarazem najdroższy salon fryzjerski w okolicy, pod którym obiecała już czekać na mnie Natalie. I nie zawiodłem się na niej.
Dosłownie wyskoczyłem z auta i szybkim krokiem podążyłem w jej stronę.
-To co, gotów na zmianę? –spytała i uśmiechnęła się promiennie.
-Stresujesz mnie –zaśmiałem się. –Gotów.
-To idziemy.
Nie wiem, ile tam siedziałem i w sumie mało to było istotne, w końcu liczył się efekt końcowy.
Skończyło się na tym, że pozbyłem się dredloków. Fryzjerka podcięła mi włosy i wspólnie z Natalie wpadliśmy na pomysł by zobaczyć, jak będę wyglądał z czarnym irokezem. To był strzał w dziesiątkę, od razu mi się spodobało, zresztą nie tylko mi.
Po skończonej robocie nie mogłem przestać przeglądać się w lustrze. Trochę będzie zabawy z układaniem, kiedy będę chciał gdzieś wyjść, ale opłaca się. Bardzo byłem ciekaw, co Tom powie o tej zmianie. Specjalnie nic nie mówiłem, by zrobić mu niespodziankę.
-Serio, pasuje ci –podsumowała jeszcze raz Natalie.
-Nie powiem, kto mi pomógł wybierać.
-Oj tam. Ale cieszę się, że ci się podoba.
Pożegnaliśmy się i ruszyłem już sam w kierunku auta ochroniarza. Trochę musiało zejść w tym salonie…
-Dobrze ci z tym irokezem –stwierdził od razu Saki. –Bo to irokez, prawda?
-Tak, dzięki. Też mi się podoba.
-To co, do domu?

-Tak. Jak zaraz nie wypiję kawy, to się chyba okocę.





3 komentarze:

  1. Chyba mi coś umknęło, kiedy oni zrobili to drugi raz? Że się całowali to pamiętam, ale seks...
    Obawiam się, że ta wizyta u psychologa nie zakończy się tak gładko jak to wyglądało. Chyba że coś nowego dla nich szykujesz :)
    Nowa fryzura, Tom szoku dozna.
    No nic, nadal wszystko się klaruje, więc nie pozostaje mi nic innego jak znowu czekać do kolejnego odcinka.
    Trzymaj się buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz jako metoda polecona przez psycholożkę, a drugi już po wyjściu ze szpitala.
      Powolutku się wyjaśnia, ale też w najbliższym czasie trochę pogmatwa, tylko tyle zdradzę:) Pozdrawiam

      Usuń
    2. A no fakt, kurde jakoś mi to umknęło. To przez tę psycholożkę :) Tak się nią zaaferowanym, że mi kompletnie to wyleciało z głowy :/

      Usuń