Cześć kochani,
Wracam z nowym odcinkiem po tej jakże długiej, dwutygodniowej przerwie. Przepraszam, że musieliście tyle czekać na ciąg dalszy, ale czasami sprawy tak się ukłądają, że na nic innego czasu nie ma, są rzeczy ważne i ważniejsze :)
Od tej pory nowe odcinki będą pojawiać się co piątek, póki co niestety tylko raz w tygodniu.
Przed Wami ciąg dalszy, miłego czytania:)
Rishi
PS: Zapraszam do oddania głosu w ankiecie po prawej stronie bloga.
-Psychiatra.
Wracam z nowym odcinkiem po tej jakże długiej, dwutygodniowej przerwie. Przepraszam, że musieliście tyle czekać na ciąg dalszy, ale czasami sprawy tak się ukłądają, że na nic innego czasu nie ma, są rzeczy ważne i ważniejsze :)
Od tej pory nowe odcinki będą pojawiać się co piątek, póki co niestety tylko raz w tygodniu.
Przed Wami ciąg dalszy, miłego czytania:)
Rishi
PS: Zapraszam do oddania głosu w ankiecie po prawej stronie bloga.
♥♥♥♥♥
-Psychiatra.
Zamurowało mnie. Po
prostu zamarłem, nie umiałem wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nie mówiąc już o
słowach lub jakimś zdaniu.
Tom pstryknął mi
palcami przed twarzą, początkowo nie zareagowałem.
-Jak to psychiatra?
-Tak to.
-Co w ogóle chce to
babsko? –spytałem, przewracając ze zniechęcenia oczami.
-Cicho –uciszył
mnie, przykładając palec do ust. –Przecież jeszcze się nie rozłączyłem.
-To co robimy?
–spytałem, tym razem o wiele ciszej.
-Masz, powiedz jej
coś –rzucił i wepchnął mi na siłę słuchawkę do ręki. Spojrzałem na niego
morderczym spojrzeniem, a Tom wzruszył ramionami, jakby to nie był jego
problem. –Spław ją jakoś.
Ta, spławić. Łatwo
powiedzieć.
-Halo? –odebrałem
niepewnie. Miałem tylko nadzieję, że kobieta nie słyszała naszej krótkiej
wymiany zdań.
-Bill? Jak się
czujesz? –ze słuchawki wydobył się łagodny głos pani psychiatry. Tej, do której
chodziłem zanim przeszła na urlop zdrowotny.
-Jak się czuję..?
–powtórzyłem. –Chyba dobrze- Tom patrzył
ciągle na mnie. Słysząc moją odpowiedź, pokazał kciuk w górę. Odpowiedziałem
tym samym gestem.
-To się cieszę. Ale
nie w tej sprawie dzwonię. Chciałam cię poinformować, że od przyszłego tygodnia
znów jestem w pracy i możemy kontynuować nasze spotkania. Jak się spisywała
moja zastępczyni? Bo przydzielili ci kogoś, prawda?
Ups. Kompletnie
zapomniałem o wizytach. Sam w sumie nie wiem, ile przepadło, ale kompletnie
wyleciało mi to z pamięci. Ostatnimi czasy miałem dużo ważniejsze sprawy na
głowie niż jakieś wizyty i gadanie o moich snach. Zaraz, zaraz… Snach? No
właśnie, mam je jeszcze w ogóle? Jakoś sobie nie przypominam, bym budził się w
nocy. Ciekawe tylko, od czego zależało to, czy je mam? Wydaje mi się, że odkąd
zmieniły się nasze relacje z Tomem, przestałem się z nimi męczyć, ale głowy
uciąć sobie nie dam.
Przerwałem swoje
przemyślenia przypominając sobie, że jestem przecież jeszcze na linii z
lekarzem.
-Tak, przydzielili.
Wie pani, nie mogę zbytnio rozmawiać… -zacząłem szukać wzrokiem Toma, ale
zniknął gdzieś poza mój zasięg widzenia.
-Rozumiem. Czyli
widzimy się w środę.
-Tak.
-To do zobaczenia w
środę, dobranoc, Bill.
-Zaraz, co?
Rozłączyła się.
-Kuuurwa –przekląłem
swoją nieuwagę, odłożywszy telefon na swoje miejsce.
-Wszystko w
porządku, Bill? –spytał Georg wychylając się zza kanapy, najwyraźniej to
słysząc.
-Tak –zacząłem się
ponownie rozglądać za bratem, ale nigdzie nie mogłem go wypatrzeć. –Gdzie Tom?
-Poszedł gdzieś.
Mówił, że zaraz przyjdzie –odparł szatyn.
-Idę go poszukać
–poinformowałem i ruszyłem w stronę schodów z zamiarem poszukania bliźniaka.
Miałem zamiar
pierwsze co sprawdzić jego pokój. Im bliżej się do niego zbliżałem, tym
bardziej wyraźne trzeszczenia podłogi można było usłyszeć. Wzdrygnąłem się, gdy
do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczonego szkła. Bardzo przypominało mi to
sytuacje, kiedy demolował pół domu przed moją wizytą u psychiatry.
Stanąwszy przed
drzwiami jego pokoju, bo miałem już pewność, że tam był, chwilę zastanowiłem
się, czy na pewno chcę tam wchodzić. Mimo, że wiązało się to z ryzykiem
dostania jakimś przedmiotem w twarz, nawet niechcący, postanowiłem wejść.
Uchyliłem drzwi i
próbowałem zlokalizować, gdzie jest Tom, wystawiając tylko głowę.
I pożałowałem.
Centralnie obok mnie, bo na drzwiach, którymi się zasłaniałem, niewiadomo skąd
nadleciał i roztrzaskał się w drobny mak porcelanowy wazon. Resztka wody, która w nim została wylała się, a kwiaty spadły na podłogę. Dziękowałem w tym momencie Bogu za
moją koordynację ruchową, bo gdybym się teraz szybko nie schował za drzwi,
możliwe, że coś by mi się stało. Usłyszałem kroki w środku pomieszczenia.
Wystawiłem z
powrotem głowę.
-Bill? –rozległ się
głos bliźniaka. Był zaskoczony moją obecnością i, jakby to powiedzieć,
wystraszony? –Ja… Nic ci nie jest?
-Nie –wyszedłem zza
drzwi, podchodząc do stojącego na środku pokoju brata. –A tobie?
-Wszystko w
porządku.
-Nie, nie jest w
porządku, z tego co widzę –wskazałem na rozbity wazon, a raczej jego
pozostałości w postaci drobnych kawałeczków, chociaż wiem, że na pewno było
tego więcej, przecież słyszałem już na korytarzu, że coś rozbija. –Co tu się
stało?
Odwrócił głowę.
-Boję się. Po prostu
się boję. –Powiedział po chwili, kierując swój wzrok na mnie, a konkretnie na
moje oczy.
Nie musiał tego
precyzować, zrozumiałem od razu. Nie chciał mnie stracić, ja jego też nie. Przytuliłem się do niego, głaszcząc bliźniaka
po ciemnych włosach zaplecionych w warkoczyki.
-Ja też się boję,
Tom, ale musimy być silni. Demolowanie pokoju nic nie da. Pojadę tam w środę na
ostatnią wizytę i przerwę terapię.
-Nie mogą mi cię
odebrać. Nie mogą! –ścisnął mnie jeszcze bardziej.
-Nikogo nikomu nie
odbiorą.
-Chciałbym też tak
myśleć. –Odsunął się niespodziewanie. –Ale nie wszystko jest zawsze takie,
jakie chcielibyśmy by było.
Nie odpowiedziałem.
Chwilę staliśmy w ciszy rozglądając się po pokoju.
-Gus i Geo! –przypomniało
mu się nagle.
Jeszcze przez moment
patrzyliśmy się na siebie, jakby przetwarzając informację i rzuciliśmy się po
chwili w stronę drzwi.
Zeszliśmy na dół.
Georg wraz z
Gustavem rozmawiali o czymś, dopijali swoje piwa i zajadali się chipsami.
Wydawałoby się, że nawet nie zauważyli naszej nieobecności, po prostu śmiali
się w najlepsze.
-Hej! Nie obraziłbym
się, gdybyś zostawił mi trochę chipsów! –krzyknął zza moich pleców z uśmiechem
Tom i wyprzedził mnie w korytarzu.
Dopadł się do
biednej paczki chipsów w rękach basisty i poczęstował się ich wielką garścią,
po czym usiadł obok przyjaciela.
-No ej! –jęknął Georg
widząc, że w paczce już nic nie zostało.
Dosiadłem się do
wszystkich i wywróciłem tylko oczami, bo nawet nie chciało mi się tego
komentować. Nalałem sobie jeszcze trochę piwa do szklanki.
-Powinieneś być mi
wdzięczny –odezwał się po chwili Tom z pełną buzią i poklepał Georga po brzuchu.
–Dbam o twoją formę.
Geo spiorunował Toma
wzrokiem, a ten wzruszył ramionami.
-Gdzie was tak w
ogóle wcięło? –zmienił temat Gustav, wychylając się tak, by wszystkich widzieć.
-My… rozmawialiśmy –odpowiedziałem,
starając się jakoś wybrnąć z sytuacji.
-Trochę głośno –przyznał
Gustav. Spojrzeliśmy na siebie z bratem. Jasne, że było to słychać piętro
niżej, szczególnie, że pokój Toma znajdował się centralnie nad salonem, gdzie
właśnie przebywaliśmy.
Gus zaczął mi się
uważnie przyglądać. Nie miałem zielonego pojęcia, o co może mu chodzić.
-Co się tak gapisz?
-Patrzę, jak mocno
oberwałeś, ale nie widzę żadnych blizn ani siniaków…
-Pojebało cię?!
Przecież się nie biliśmy –zmarszczyłem brwi.
-Dobra, załóżmy, że
wam wierzymy –odezwał się Geo.
Chwilę później
wszyscy się zaśmialiśmy. Kiedyś, jak byliśmy ciut młodsi, zdarzyła się raz czy
dwa sytuacja, kiedy między mną i Tomem doszło do ostrzejszej wymiany zdań i
jeden czy drugi oberwał. Jednak wyrośliśmy z tego, przynajmniej tak mi się
wydaje. W ogóle to ciekawe, że podejrzenia Geo i Gusa poszły akurat w tę
stronę.
Pogadaliśmy jeszcze
jakiś czas, przyjaciele siedzieli u nas bodajże do pierwszej w nocy. Obydwaj
byli tacy mądrzy, że nie pomyśleli nawet, jak dotrą do domu. I jeden, i drugi
pił, więc trzeba było dzwonić po Sakiego, by odwiózł ich do domów. Bardzo
możliwe, że ochroniarz już spał, ale w końcu była to jego praca.
Pożegnaliśmy się z
chłopakami i wymęczeni tym dniem poszliśmy do mnie do łóżka. U Toma na podłodze
dalej walało się gdzieś potłuczone szkło, więc woleliśmy nie ryzykować,
posprząta się jutro. Oboje zasnęliśmy naprawdę bardzo szybko.
Chyba będzie problem z tą psycholożką. Jeśli ona się dowie, że jej zastępczyni zasugerowała Billowi konfrontacje ze swoim koszmarem i ten to zrobił, mogą być kłopoty. No i jeszcze nie wiadomo co z Billa ćpaniem. Zbyt wiele niewiadomych. Nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać do następnego odcinka i zorientować się w sytuacji. Czekam w takim razie do następnego, ale wolałabym, żeby ukazywały się częściej niż tylko raz w tygodniu ( a ponarzekam Ci trochę :))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się cieplutko i dużo weny . :*
Wszystko w swoim czasie stopniowo się będzie wyjaśniać:)
UsuńWszystkie sprawy z ostatnich miesięcy zwaliły się na mnie w jednej chwili i przez najbliższy czas nie dam rady dodawać częściej. Mam jednak nadzieję, że wszystko się unormuje.
Będę trzymać kciuki, bo się już zdążyłam przyzwyczaić, że u Ciebie trochę szybciej jest okazja poczytać te Boskości.
Usuń