sobota, 20 czerwca 2015

15. Obawy

Cześć kochani,
Wracam z nowym odcinkiem po tej jakże długiej, dwutygodniowej przerwie. Przepraszam, że musieliście tyle czekać na ciąg dalszy, ale czasami sprawy tak się ukłądają, że na nic innego czasu nie ma, są rzeczy ważne i ważniejsze :)
Od tej pory nowe odcinki będą pojawiać się co piątek, póki co niestety tylko raz w tygodniu.
Przed Wami ciąg dalszy, miłego czytania:)
Rishi
PS: Zapraszam do oddania głosu w ankiecie po prawej stronie bloga.

♥♥♥♥♥  


-Psychiatra.
Zamurowało mnie. Po prostu zamarłem, nie umiałem wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nie mówiąc już o słowach lub jakimś zdaniu.
Tom pstryknął mi palcami przed twarzą, początkowo nie zareagowałem.   
-Jak to psychiatra?
-Tak to.
-Co w ogóle chce to babsko? –spytałem, przewracając ze zniechęcenia oczami.
-Cicho –uciszył mnie, przykładając palec do ust. –Przecież jeszcze się nie rozłączyłem.
-To co robimy? –spytałem, tym razem o wiele ciszej.
-Masz, powiedz jej coś –rzucił i wepchnął mi na siłę słuchawkę do ręki. Spojrzałem na niego morderczym spojrzeniem, a Tom wzruszył ramionami, jakby to nie był jego problem. –Spław ją jakoś.
Ta, spławić. Łatwo powiedzieć.
-Halo? –odebrałem niepewnie. Miałem tylko nadzieję, że kobieta nie słyszała naszej krótkiej wymiany zdań.
-Bill? Jak się czujesz? –ze słuchawki wydobył się łagodny głos pani psychiatry. Tej, do której chodziłem zanim przeszła na urlop zdrowotny.
-Jak się czuję..? –powtórzyłem.  –Chyba dobrze- Tom patrzył ciągle na mnie. Słysząc moją odpowiedź, pokazał kciuk w górę. Odpowiedziałem tym samym gestem.
-To się cieszę. Ale nie w tej sprawie dzwonię. Chciałam cię poinformować, że od przyszłego tygodnia znów jestem w pracy i możemy kontynuować nasze spotkania. Jak się spisywała moja zastępczyni? Bo przydzielili ci kogoś, prawda?
Ups. Kompletnie zapomniałem o wizytach. Sam w sumie nie wiem, ile przepadło, ale kompletnie wyleciało mi to z pamięci. Ostatnimi czasy miałem dużo ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś wizyty i gadanie o moich snach. Zaraz, zaraz… Snach? No właśnie, mam je jeszcze w ogóle? Jakoś sobie nie przypominam, bym budził się w nocy. Ciekawe tylko, od czego zależało to, czy je mam? Wydaje mi się, że odkąd zmieniły się nasze relacje z Tomem, przestałem się z nimi męczyć, ale głowy uciąć sobie nie dam.
Przerwałem swoje przemyślenia przypominając sobie, że jestem przecież jeszcze na linii z lekarzem.
-Tak, przydzielili. Wie pani, nie mogę zbytnio rozmawiać… -zacząłem szukać wzrokiem Toma, ale zniknął gdzieś poza mój zasięg widzenia.
-Rozumiem. Czyli widzimy się w środę.
-Tak.
-To do zobaczenia w środę, dobranoc, Bill.
-Zaraz, co?
Rozłączyła się.
-Kuuurwa –przekląłem swoją nieuwagę, odłożywszy telefon na swoje miejsce.
-Wszystko w porządku, Bill? –spytał Georg wychylając się zza kanapy, najwyraźniej to słysząc.
-Tak –zacząłem się ponownie rozglądać za bratem, ale nigdzie nie mogłem go wypatrzeć. –Gdzie Tom?
-Poszedł gdzieś. Mówił, że zaraz przyjdzie –odparł szatyn.
-Idę go poszukać –poinformowałem i ruszyłem w stronę schodów z zamiarem poszukania bliźniaka.
Miałem zamiar pierwsze co sprawdzić jego pokój. Im bliżej się do niego zbliżałem, tym bardziej wyraźne trzeszczenia podłogi można było usłyszeć. Wzdrygnąłem się, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczonego szkła. Bardzo przypominało mi to sytuacje, kiedy demolował pół domu przed moją wizytą u psychiatry.
Stanąwszy przed drzwiami jego pokoju, bo miałem już pewność, że tam był, chwilę zastanowiłem się, czy na pewno chcę tam wchodzić. Mimo, że wiązało się to z ryzykiem dostania jakimś przedmiotem w twarz, nawet niechcący, postanowiłem wejść.
Uchyliłem drzwi i próbowałem zlokalizować, gdzie jest Tom, wystawiając tylko głowę.
I pożałowałem. Centralnie obok mnie, bo na drzwiach, którymi się zasłaniałem, niewiadomo skąd nadleciał i roztrzaskał się w drobny mak porcelanowy wazon. Resztka wody, która w nim została wylała się, a kwiaty spadły na podłogę. Dziękowałem w tym momencie Bogu za moją koordynację ruchową, bo gdybym się teraz szybko nie schował za drzwi, możliwe, że coś by mi się stało. Usłyszałem kroki w środku pomieszczenia.
Wystawiłem z powrotem głowę.
-Bill? –rozległ się głos bliźniaka. Był zaskoczony moją obecnością i, jakby to powiedzieć, wystraszony? –Ja… Nic ci nie jest?
-Nie –wyszedłem zza drzwi, podchodząc do stojącego na środku pokoju brata. –A tobie?   
-Wszystko w porządku.
-Nie, nie jest w porządku, z tego co widzę –wskazałem na rozbity wazon, a raczej jego pozostałości w postaci drobnych kawałeczków, chociaż wiem, że na pewno było tego więcej, przecież słyszałem już na korytarzu, że coś rozbija. –Co tu się stało?
Odwrócił głowę.
-Boję się. Po prostu się boję. –Powiedział po chwili, kierując swój wzrok na mnie, a konkretnie na moje oczy.
Nie musiał tego precyzować, zrozumiałem od razu. Nie chciał mnie stracić, ja jego też nie. Przytuliłem się do niego, głaszcząc bliźniaka po ciemnych włosach zaplecionych w warkoczyki.
-Ja też się boję, Tom, ale musimy być silni. Demolowanie pokoju nic nie da. Pojadę tam w środę na ostatnią wizytę i przerwę terapię.  
-Nie mogą mi cię odebrać. Nie mogą! –ścisnął mnie jeszcze bardziej.
-Nikogo nikomu nie odbiorą.
-Chciałbym też tak myśleć. –Odsunął się niespodziewanie. –Ale nie wszystko jest zawsze takie, jakie chcielibyśmy by było.
Nie odpowiedziałem. Chwilę staliśmy w ciszy rozglądając się po pokoju.
-Gus i Geo! –przypomniało mu się nagle.
Jeszcze przez moment patrzyliśmy się na siebie, jakby przetwarzając informację i rzuciliśmy się po chwili w stronę drzwi.
Zeszliśmy na dół.
Georg wraz z Gustavem rozmawiali o czymś, dopijali swoje piwa i zajadali się chipsami. Wydawałoby się, że nawet nie zauważyli naszej nieobecności, po prostu śmiali się w najlepsze.
-Hej! Nie obraziłbym się, gdybyś zostawił mi trochę chipsów! –krzyknął zza moich pleców z uśmiechem Tom i wyprzedził mnie w korytarzu.
Dopadł się do biednej paczki chipsów w rękach basisty i poczęstował się ich wielką garścią, po czym usiadł obok przyjaciela.
-No ej! –jęknął Georg widząc, że w paczce już nic nie zostało.
Dosiadłem się do wszystkich i wywróciłem tylko oczami, bo nawet nie chciało mi się tego komentować. Nalałem sobie jeszcze trochę piwa do szklanki.
-Powinieneś być mi wdzięczny –odezwał się po chwili Tom z pełną buzią i poklepał Georga po brzuchu. –Dbam o twoją formę.
Geo spiorunował Toma wzrokiem, a ten wzruszył ramionami.
-Gdzie was tak w ogóle wcięło? –zmienił temat Gustav, wychylając się tak, by wszystkich widzieć.
-My… rozmawialiśmy –odpowiedziałem, starając się jakoś wybrnąć z sytuacji.
-Trochę głośno –przyznał Gustav. Spojrzeliśmy na siebie z bratem. Jasne, że było to słychać piętro niżej, szczególnie, że pokój Toma znajdował się centralnie nad salonem, gdzie właśnie przebywaliśmy.  
Gus zaczął mi się uważnie przyglądać. Nie miałem zielonego pojęcia, o co może mu chodzić.
-Co się tak gapisz?
-Patrzę, jak mocno oberwałeś, ale nie widzę żadnych blizn ani siniaków…
-Pojebało cię?! Przecież się nie biliśmy –zmarszczyłem brwi.
-Dobra, załóżmy, że wam wierzymy –odezwał się Geo.
Chwilę później wszyscy się zaśmialiśmy. Kiedyś, jak byliśmy ciut młodsi, zdarzyła się raz czy dwa sytuacja, kiedy między mną i Tomem doszło do ostrzejszej wymiany zdań i jeden czy drugi oberwał. Jednak wyrośliśmy z tego, przynajmniej tak mi się wydaje. W ogóle to ciekawe, że podejrzenia Geo i Gusa poszły akurat w tę stronę.
Pogadaliśmy jeszcze jakiś czas, przyjaciele siedzieli u nas bodajże do pierwszej w nocy. Obydwaj byli tacy mądrzy, że nie pomyśleli nawet, jak dotrą do domu. I jeden, i drugi pił, więc trzeba było dzwonić po Sakiego, by odwiózł ich do domów. Bardzo możliwe, że ochroniarz już spał, ale w końcu była to jego praca.

Pożegnaliśmy się z chłopakami i wymęczeni tym dniem poszliśmy do mnie do łóżka. U Toma na podłodze dalej walało się gdzieś potłuczone szkło, więc woleliśmy nie ryzykować, posprząta się jutro. Oboje zasnęliśmy naprawdę bardzo szybko.




3 komentarze:

  1. Chyba będzie problem z tą psycholożką. Jeśli ona się dowie, że jej zastępczyni zasugerowała Billowi konfrontacje ze swoim koszmarem i ten to zrobił, mogą być kłopoty. No i jeszcze nie wiadomo co z Billa ćpaniem. Zbyt wiele niewiadomych. Nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać do następnego odcinka i zorientować się w sytuacji. Czekam w takim razie do następnego, ale wolałabym, żeby ukazywały się częściej niż tylko raz w tygodniu ( a ponarzekam Ci trochę :))
    Trzymaj się cieplutko i dużo weny . :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie stopniowo się będzie wyjaśniać:)
      Wszystkie sprawy z ostatnich miesięcy zwaliły się na mnie w jednej chwili i przez najbliższy czas nie dam rady dodawać częściej. Mam jednak nadzieję, że wszystko się unormuje.

      Usuń
    2. Będę trzymać kciuki, bo się już zdążyłam przyzwyczaić, że u Ciebie trochę szybciej jest okazja poczytać te Boskości.

      Usuń