Co ja zrobiłem…
Co ja, kurwa,
zrobiłem.
Było mu od razu
powiedzieć… Teraz przynajmniej nie martwiłbym się o przyszłość tego chorego
związku, o ile w ogóle o jakiejś przyszłości można mówić. Tak, CHOREGO związku.
Bo bądźmy szczerzy, kazirodztwo- bo to, co robimy jest właśnie kazirodztwem-
nie jest normalne. Nikt nie może dowiedzieć się o tym, jakie my to akrobacje
wyczyniamy w łóżku, ale też poza nim. Dla innych to przecież jakaś chora
dewiacja, obrzydliwość, ale nie dla nas. Dla nas to coś pięknego. Coś, o co
trzeba dbać i co trzeba pielęgnować z dnia na dzień.
Poszedłem na górę po
ostatnią dawkę narkotyku i, wracając, zajrzałem jeszcze do lodówki, wyciągając
z niej dwie butelki schłodzonego piwa. Usiadłem przy stole barowym, gdzie
leżały dwie paczki papierosów.
Wciągnąłem resztkę
białego proszku. Krew z nosa zaczęła mi znów kapać na blat, ale nie przejąłem
się tym. Wytarłem krew ręką. Otworzyłem pierwszą butelkę z piwem i odpaliłem pierwszą fajkę łudząc
się, że poczuję się lepiej.
Nienawidzę tego
pokrewieństwa między nami. Nienawidzę.
Ale co ja poradzę,
że kocham tego idiotę? Tak, kocham go i będę walczył o tę miłość. Do samego
końca.
Niespodziewanie, do
drzwi zadzwonił dzwonek.
Uśmiechnąłem się w
duchu z przekonaniem, że to Tom. Może zmienił zdanie i stwierdził, że zamiast
iść do klubu woli grzeszyć, robiąc tak nieprzyzwoite rzeczy ze swoim bratem
bliźniakiem?
Wstałem z podłogi i
owinąłem się kocem, który jeszcze przed chwilą leżał na kanapie, nie chcąc mimo
wszystko świecić golizną zaraz na wejściu, a tylko to miałem najbliżej siebie.
-No proszę, kto by
pomyślał! Czyżbyś zmienił zda…
Otworzyłem drzwi i
zapragnąłem zapaść się pod ziemię z zażenowania. Moim oczom ukazał się
mężczyzna z wielką kamerą filmującą mnie i jakaś kobieta z mikrofonem w ręku,
niekryjąca zdziwienia.
-W czym mogę pomóc?
To chyba jakaś pomyłka.
-Pan Kaulitz?
–spytała lekko speszona.
Czyli jednak nie
pomyłka.
-Tak, to ja.
–Zdążyłem odpowiedzieć, kiedy obydwoje wtrynili się do domu bez żadnego zaproszenia.
-Kręcimy krótki film
dokumentalny o zespole Tokio Hotel. To zajmie tylko chwilkę. Nagramy apartament
od środka, prosilibyśmy też byś ty, jako lider, coś nam opowiedział. Lektor
zostanie dodany później.
-No dobra, ale
szybko –zgodziłem się, sam nie wiem czemu.
-Doda pan jakiś
komentarz?
-Przepraszam za moją
dzisiejszą ,,kreację’’, ale nie spodziewałem się wizyty…
-Nam to nie
przeszkadza.
No dobra, ale mi owszem.
Koleś z kamerą
szybko obleciał cały salon, największą uwagę zwrócił jednak na stół barowy,
którego nie zdążyłem ogarnąć. Jezu, chciałbym być normalnym człowiekiem, który
popełnia ludzkie błędy, ale z taką różnicą, że nie dowiaduje się o nich cały
świat tak, jak to jest teraz. W dodatku muszę zgrywać cały czas przed kamerą
kogoś, kim nie jestem. Bo ten Bill, którego wszyscy znają to nie ja, mało on ma
wspólnego ze mną. To postać wykreowana przez show biznes.
Kobieta widocznie
postanowiła wykorzystać moje zakłopotanie.
-Co pan na to? Jakiś
komentarz? –przyłożyła mi mikrofon do ust.
-Myślę, że
powinniście już iść.
-Film jest jeszcze
nie gotowy, a przecież pan się zgodził.
-Proszę wyjść
–wygoniłem ich do drzwi.
-Chyba wiesz, co
widziałam. I mam to na taśmie. Mogę zrobić z tym co tylko zechcę.
Pokazałem środkowy
palec do kamery i zatrzasnąłem drzwi przed nosem tej wrednej żmii razem z tym
gościem.
Kiedy chwilę już
ochłonąłem, byłem na siebie zły. A co, jeżeli ten film ujrzy światło dzienne?
Krótki bo krótki, ale jednak jest. Co Jost zrobi, kiedy go zobaczy…
Dobra, tym będę
martwić się potem. Póki co, mam ważniejsze problemy na głowie.
Ciekawe, czy Tom też
tak o mnie myśli, jak ja o nim w tym momencie.
Co on sobie w ogóle
myśli? Przeleci mnie i spada?! O nie, nie. Nie ze mną takie numery. Między nami
będzie znów tak, jak dawniej. Żadnych kłótni. Szczęśliwi. W jednym łóżku… Jeszcze
tak będzie. A ja zawsze dostaję to, co chcę.
*W TYM SAMYM CZASIE*
Jestem typem
człowieka, który najpierw coś robi, często pod wpływem impulsu, a później, już
po fakcie, myśli i żałuje swoich czynów. A ostatnio zdarza mi się to
zdecydowanie zbyt często.
Siedziałem właśnie
na kanapie zaraz przy barze z Georgiem i Andreasem, którzy swoją drogą poznali
się dość niedawno i beznamiętnie sączyłem piwo przez słomkę. Zamówiłem je w
sumie wyłącznie dla towarzystwa – bo chłopacy wzięli, to co ja będę o suchym
pysku siedział. Tylko jedno, nie chciałem się upijać. Geo i Andy zaciekle o
czymś dyskutowali, a ja siedziałem tak obok nich, podpierając ręką głowę.
Czułem się źle.
Nie mogłem oderwać
się od myślenia o Billu. Moje myśli same szły w tamtym kierunku, a ja nie byłem
w stanie w żaden sposób temu zapobiec.
Dlaczego go wtedy
tak potraktowałem? Nie mam pojęcia. Nie wiem, dlaczego zamiast mu pomóc,
wyżyłem się na nim fizycznie i słownie. Co mi to dało? Nic. Nic, poza wyrzutami
sumienia, które mnie teraz wyżerały od środka do tego stopnia, że chyba
zaczynałem już wariować. Wszędzie widziałem jego twarz. Jego piękne, takie same
jak moje oczy o głębokim spojrzeniu, perfekcyjny nosek, pełne usta, które tak
cudownie smakują, że chce się tylko więcej…
Nie zasługuję na
Billa.
Co prawda, ma on
swój charakter, który wcale nie tak łatwo ujarzmić, ale pokochałem go właśnie
takiego. I o właśnie takiego przyjdzie mi teraz zawalczyć.
-Ej, stary, dobrze
się czujesz? –odezwał się Andy, mój najlepszy przyjaciel.
Spojrzałem w jego
stronę.
-A co?
-Blado wyglądasz i
coś taki mało rozmowny jesteś.
-Gdzie Georg? –zmieniłem
temat.
Nie lubiłem, kiedy
ktoś się nade mną użalał lub ciągle pytał, jak się czuję. Męczyło mnie to i
czułem się, jakbym rozmawiał z babcią.
-Poszedł za potrzebą
–odparł blond chłopak. –Na pewno nic ci nie jest?
-Sorry. Gnębi mnie
ta sprawa z Billem, o której ci mówiłem.
Powiedziałem mu
tyle, że się pokłóciliśmy i trochę przegiąłem. Zdawanie dokładnych relacji
byłoby zbyt ryzykowne.
Andy szturchnął mnie
zaczepnie w ramię.
-Boże, Tom. Twój
brat jest już duży i nie potrzebuje żadnej niańki, za którą ty chcesz teraz
uchodzić.
-Ale co dziwnego w
tym, że martwię się o tak bliską mi osobę, jaką jest Bill?
-Zapomnij o nim
przez chwilę. Wyluzuj. Napij się jeszcze trochę… -mówił Andreas. –Może zamówię
ci jeszcze piwo?
-Nie chcę już pić –zastrzegłem
sobie surowo.
-Pomogłoby ci się to
trochę ogarnąć –nie dawał za wygraną, denerwując mnie tym coraz bardziej. –Nie bądź
takim sztywniakiem. Ja walę, Tom!
-Zamknij się już!
Nie dociera do ciebie, że nie chcę?
Wyprowadził mnie już
z równowagi tak, że aż wstałem z kanapy. Złapałem blondyna za bluzkę i
pociągnąłem w górę.
Chłopak się zaśmiał.
-A co, w dupę się
posuwacie tak, jak na tych poprzerabianych zdjęciach w necie, że tak stoisz za
nim murem?
Odepchnął mnie od
siebie.
Ze złości chyba aż
poczerwieniałem, bo wszystko zaczęło się we mnie gotować.
Zacisnąłem obie
dłonie w pięści. Wziąłem jedną z nich zamach i uderzyłem Andreasa prosto w twarz.
Złapał się za szczękę, chcąc jakby sprawdzić, czy ma ją na miejscu, po czym
rzucił się na mnie z zamiarem zemsty.
-Ty gnoju… -wycedził
przez zęby.
-Hej, hej! Chłopaki,
co się tu dzieje?
Spojrzeliśmy
równocześnie na stojącego obok Georga, który po chwili wkroczył między mnie i
Andyego, po czym nas rozdzielił.
-Właśnie wychodziłem
–rzuciłem na odchodne i zacząłem iść w stronę wyjścia.
-Tom, czekaj –zawołał
za mną Geo.
-Pogadamy kiedy
indziej, stary. Chyba, że chcesz skończyć jak Andreas. –Odpowiedziałem, nie
odwracając się w jego stronę.
Nie panuję nad
swoimi czynami pod wpływem emocji. To dla dobra Georga.
Wyszedłem z klubu i
wsiadłem do samochodu, odjeżdżając chwilę później z piskiem opon. Zaczęła
zastanawiać mnie jedna rzecz.
Czy Andy wtedy
wiedział, co jest między nami, a przynajmniej było do tej pory? Zgadywał?
Chciał za wszelką cenę mnie sprowokować? Zobaczyć, na jak wiele może sobie
pozwolić?
Ja w każdym bądź
razie wiedziałem jedną rzecz. Choć tak właściwie to dwie.
Nie mam czego więcej
u Andyego szukać. Uważałem naszą przyjaźń za zakończoną i ten rozdział w moim
życiu za zamknięty. Może to przez niego rozpadł się mój związek z Billem? Nie lubili się jak
kot z psem.
No i druga, ta
pierwszorzędna sprawa. Muszę zawalczyć o Billa. Muszę sprawić, by wszystko było
między nami tak, jak dawniej. O ile będzie w ogóle chciał ze mną jeszcze po tym
wszystkim rozmawiać. Szczerze? Nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie się stało.
Ale bądźmy dobrej
myśli. Zrobię wszystko, byleby tylko nasza relacja wróciła do normy.
Ciekaw jestem, czy Bill też tak o mnie myśli, jak ja o nim w tym momencie.
Boże, ostatnio nie ogarniam niczego. Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale gigantyczny brak czasu u mnie. Coś czuję, że ta niespodziewana wizyta reporterki nie skończy się dobrze, ale za to ciekawa jestem jak zachowa się Tom po powrocie do domu. Nadal nie rozumiem jego gwałtowności, o ile Bill ma problem z prochami, to Tom z emocjami i to ewidentnie widać już od samego początku.
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam na rozwój wypadków. Buziaczki kochana i dużo weny. :*
Spokojnie kochana, rozumiem Twoją sytuację i podziwiam za to, że mimo wszystko piszesz i komentujesz.
UsuńJeśli o opowiadanie chodzi, to rzeczywiście obecna sytuacja nie wróży nic dobrego dla bliźniaków, a przynajmniej dla jednego z nich..:)