wtorek, 28 lipca 2015

19. Złośliwość losu

Stanąłem jak wryty w drzwiach, kiedy go zobaczyłem. Trzymał w ręku woreczek z resztką narkotyku i patrzył na mnie wyczekująco.
-Powiesz mi, co to jest, do jasnej cholery?
Oczywiście, że było to pytanie retoryczne. No bo co miałem tam innego trzymać, mąkę? Zamarłem. Patrzyłem to na niego, to na woreczek. Jak w ogóle mogłem być taki głupi i zostawić go na wierzchu? Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Ale było już za późno. Za późno, by cokolwiek zrobić.
-I co? Nic nie powiesz? –spytał po chwili, cały czas lustrując mnie swoim spojrzeniem. Złość, ale to mnie akurat nie dziwiło. Ewidentnie był zły. Zły… on był wkurzony. Najbardziej zabolało mnie rozczarowanie, które gdzieś tam w jego oczach się przejawiało. Tego nie da się werbalnie opisać, tego obrzydzenia, które w tym momencie do samego siebie czułem. Ale nie dałbym tego po sobie poznać, tym bardziej nie powiedziałbym tego głośno.
Wzruszyłem obojętnie ramionami.
 -A co mam ci powiedzieć? Przecież widzisz, co to jest.
Nie było sensu mówić mu ,,To nie tak, jak myślisz’’. Zastanawiałem się, czy mu powiedzieć, ale w końcu tego nie zrobiłem i mam za swoje.
Tom uniósł brwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zdziwiła go moja odpowiedź.
-Nawet nie spróbujesz? Myślałem, że jesteś bardziej zdeterminowany.  
-Dobra, daj mi spokój. –Rzuciłem chłodno i wyszedłem ze swojego pokoju, zostawiając w nim brata samego.
Ostatnie, czego mi teraz brakowało to się z nim kłócić, ale mnie zdenerwował tym swoim ,,Myślałem, że jesteś bardziej zdeterminowany’’. No kurwa, ja mało zdeterminowany?
-Hej, jeszcze nie skończyłem!
-Ale ja tak.
Kiedy byłem już na korytarzu, w pewnym momencie poczułem, jak Tom łapie mnie od tyłu za ramiona i pcha brutalnie na ścianę.
-Pojebało cię?! Co ty wyprawiasz?
-Nie wychodź, jak do ciebie mówię –wysyczał.
Przygwoździł mnie swoim ciałem do ściany. Czułem jego oddech na swoich plecach. Serce łomotało mi w piersi i sam już nie wiedziałem, czy to ze strachu, bólu, czy jeszcze czegoś innego.
-Bill. Nie chcę zrobić ci krzywdy.
-No nie wiem. 
Odwrócił mnie przodem do siebie.
-Spójrz na mnie –poprosił.
Ja nie zamierzałem na niego patrzeć. Wlepiałem wzrok w podłogę i czekałem, aż mnie puści.
-Spójrz! –rozkazał o wiele mniej łagodnym tonem.
Ale ja nie ustępowałem. Krew w żyłach zaczęła krążyć mi szybciej, kiedy złapał mnie oburącz za szyję zmuszając, bym na niego spojrzał.
Byłem przerażony. Dawno nie był aż tak agresywny wobec mnie. Nie wiem w ogóle czy zauważył, że zaczynam się dusić. Na darmo próbowałem zdjąć jego dłonie z mojej wiotkiej szyi, walcząc o każdy większy łyk powietrza.
-Tom… D-dusisz mnie… Nie mogę… oddychać –wykrztusiłem.
Rozluźnił trochę uścisk. Było lepiej, ale dalej bolało.
-Sam niedawno tak się spinałeś o ukrywanie czegoś przed sobą. A teraz co? Sam to robisz.
-Chciałem ci powiedzieć.
Każde słowo kosztowało mnie sporo wysiłku. To było straszne.
-ŁŻESZ! Myślisz, że będę zapierdalał z tobą po odwykach po raz drugi? Jebany hipokryta.
-Jak mnie nazwałeś?
Miałem wrażenie, że się przesłyszałem.
-Tak, jak słyszałeś –zaśmiał się. –Co, uraziłem twoje gigantyczne ego?
-Zamknij się!
-Prawda boli, nie? Zgadza się, Billy. Jesteś pieprzonym sukinsynem zepsutym przez pieniądze i sławę. Tylko spróbuj zaprzeczyć, a zaśmieję ci się prosto w twarz.
-Możesz mi possać –udało mi się wykrztusić. Uśmiechnąłem się tryumfem. Nie chciałem mu dać satysfakcji. To, że jest silniejszy fizycznie jeszcze o niczym nie świadczy.
-Ja tobie? –nie dawał za wygraną. –To ty ostatnio dławiłeś się moim chujem. Przyznaj, lubisz to. Lubisz, jak cię pieprzę.
Z tymi słowami przestał uciskać ręce na mojej szyi i popchnął mnie tak, że upadłem. Śmiałem się histerycznie jak jakiś psychopata i zacząłem rozmasowywać sobie obolałą szyję. 
-Spójrz na siebie, Bill. Jesteś żałosny –dodał, patrząc na mnie z góry.
-Lubię, to fakt –przyznałem, nawiązując do wcześniejszego, by go zdenerwować, jeśli liczył na inną odpowiedź. – Wiesz co? Przerżnij mnie. Tu i teraz. O ile podołasz wyzwaniu, oczywiście.  
-Ta, a potem będziesz kwękał, że cię boli.  
Prychnąłem i zacząłem ściągać z siebie ubrania. Tom robił dokładnie to samo, posyłając mi międzyczasie pełne perwersji spojrzenia. Mając problemy ze ściągnięciem dość obcisłych spodni na siedząco, podniosłem się z podłogi i dokończyłem czynność. Części naszej garderoby lądowały po kolei na podłodze, aż do momentu, kiedy staliśmy przed sobą kompletnie nadzy. Bez żadnego skrępowania prezentował mi swoją erekcję. Samą tą rozmową zdążył się już napalić.
Rzuciłem się na Toma i zacząłem go dziko całować, od razu wpychając mu swój język do gardła. Zaczęliśmy się lizać jak para napaleńców, kiedy bliźniak nam przerwał.
-Co jest?
-Chcesz robić to tutaj? –spytał. -Chodź.
Pociągnął mnie do siebie do pokoju. Jednym ruchem zrobił miejsce na biurku, przesuwając wszystko, co się na nim znajdowało, zwalając przy okazji kilka książek. Dorwał się znów do moich ust tak, że nie mogłem złapać powietrza. Ale podobało mi się to. Dalekie to było od delikatności i subtelności, to było po prostu zwykłe lizanie się i to dosłownie.
Nie zauważyłem nawet, kiedy podniósł mnie i po chwili leżałem już na biurku z Tomem między nogami. Ssał i przygryzał na przemian moje sutki, pieszcząc jednocześnie ręką moją męskość. Tyle wrażeń jak na jeden raz. Miałem wrażenie, że odlatuję. Ale to był dopiero początek. Kiedy Tom podniósł się i napluł na swoją dłoń, rozcierając następnie ślinę na swoim penisie, wiedziałem, co mnie czeka. Bliźniak uśmiechnął się tylko cwaniacko, a po chwili wszedł we mnie do końca za jednym pchnięciem. Pewnie, że zabolało, ale ten ból był jakiś taki… podniecający?
-Och, Tooom! –wymsknęło mi się. W takich chwilach nie kontroluję swojego języka.
-Tak, krzycz moje imię… Krzycz!
Zaczął się we mnie szybko poruszać. Trzęsienie ziemi zafundowane przez własnego brata, tak można by to było porównać. Tom znów sięgnął ręką do mojego penisa, kiedy oplotłem go nogami w pasie. Jęczałem jak rasowa dziwka, co akurat mojemu bratu się podobało, chociaż sam wcale nie był cicho. Odchylił głowę, zarzucając przy tym swoje warkoczyki do tyłu.
Fala dreszczy oblała całe moje ciało, czułem każdy palący mięsień. Doszedłem w dłoni brata, który wciąż nie przestawał mnie pieścić. Tom zaczął poruszać się w moim wnętrzu coraz szybciej i szybciej. Zajął jedną rękę teraz pieszczeniem moich sztywnych sutków. Zawyłem z rozkoszy, kiedy szarpnął kolczyk, który połyskiwał w jednym z nich.
Podczas kiedy ja byłem bliski dojścia po raz drugi, bliźniak jeszcze nie skończył. Miał zarówno twarz, jak i całe ciało oblane potem, ale nie przestawał niesamowicie celnego uderzania w moją prostatę. Trochę zaczęło mi już to sprawiać ból, ale jakoś nie chciałem, by przestawał.
I stało się. Doszedłem po raz drugi, spuszczając się na swój tors. Ale tego, że Tom nachyli się i zacznie zlizywać spermę z mojego brzucha się nie spodziewałem. Robił to z takim zapałem, jakby kosztował najlepszego przysmaku na świecie. Oczy prawie wyszły mi z orbit, kiedy znów zaczął się poruszać, i to tak brutalnie, że poczułem niesamowity ból w wiadomych okolicach. I za cholerę nie wiem dlaczego, ale jęknąłem i, bynajmniej, nie był to jęk bólu tylko podniecenia. Podniecałem się bólem? Chyba jestem chory albo jakiś serio zboczony. Ale, do cholery, Tom jeszcze nie skończył! Ani razu! A ja co, mam dojść po raz trzeci? Przerażała mnie ta myśl odrobinę.
-Ku…kurwa… Ja pierdolę… -zdążył parę razy przekląć, po czym we mnie doszedł. Był cały zdyszany.
-Już myślałem, że nigdy nie dojdziesz –rzuciłem.
-Poczekaj tu chwilę. Zaraz wrócę –powiedział.
Gdzieżby to mógł się wybierać?
Usiadłem na biurku. Tom wrócił po chwili z… kartonem mleka w ręku. Co ten idiota znów kombinuje?
-Po co ci mleko? –spytałem.
-Zobaczysz… -odparł tajemniczo.
No dobra, zobaczymy.
Przysiadłszy się do mnie, postawił kartonik gdzieś obok i zaczęliśmy się całować po raz kolejny, ocierając się o siebie. I to znów tak, że nam obu zabrakło tchu. W chwili przerwy, odkręcił nakrętkę kartonu z mlekiem i kiedy znów kontynuowaliśmy pieszczoty, wylał na nas całą zawartość opakowania. Po chwili oderwaliśmy się od siebie cali zdyszani i jeszcze w dodatku mokrzy.
-Ty to masz pomysły –rzuciłem.
-A co, nie podobało ci się? –zatkał mi usta dłonią. –Nie odpowiadaj. Wiem, że tak. Mówiłem, że lubisz, kiedy czujesz w sobie mojego chuja.
Uniosłem jedną brew.
Tom wstał z biurka, liżąc mnie jeszcze uprzednio w policzek i wychodząc po chwili z pokoju.
Wyszedłem za nim.
-Ej, a ty dokąd?
Brat zebrał na korytarzu swoje ubrania i idąc w kierunku schodów, zaczął się ubierać zupełnie nie przejmując się tym, że jest cały w mleku.
-Pytam się, kurwa!
-Do klubu. Nie chce mi się gadać –odparł, nie odwracając się.
-Nigdzie nie idziesz.  
-Ach, właśnie. Wiesz, gdzie byłem wtedy, jak wyjechałem? U Andreasa. W ogóle to ciekawe, że właśnie u niego szukałeś.
-Co? Przecież mówił, że cię nie ma –zdziwiłem się.
-Kazałem mu tak powiedzieć. Ale wtedy to było dla naszego dobra, Bill, sam wiesz.
Kiedy był już przy drzwiach wyjściowych, wybiegłem przed niego i zasłoniłem sobą drzwi.
-Posuń się. Wychodzę.
-Nie –broniłem nieugięcie drzwi.  
-Rusz dupę!
-Nigdzie nie idziesz, do cholery!
-Ach tak?
Zaśmiał się i mnie podniósł. Zacząłem się wyrywać i szarpać, a nawet okładać brata pięściami.
-Puść mnie, no!
-Dobra –odpowiedział i postawił mnie z dala od drzwi, po czym wymknął się szybko z domu.
-Żałosny jesteś, słyszysz?! Pieprzony tchórz! –darłem się jeszcze przez chwilę, ale to nie miało już sensu. Pokazałem jeszcze do drzwi środkowy palec i upadłem na kolana, chowając po chwili twarz w dłoniach i wyjąc .

Co ja zrobiłem…
Co ja, kurwa, zrobiłem.




2 komentarze:

  1. Genialne, już chcę następny...
    Tom chyba trochę zbyt agresywnie zareagował. Rozumiem, że był zły na Billa bo ten nic mu nie powiedział ale jako brat, a już przede wszystkim jako ukochany powinien mu pomóc.
    Bill też zawalił, że nie powiedział mu o tym wszystkim wcześniej...
    W każdym razie mam nadzieję, że szybko się pogodzą.
    Czekam na następny i życzę weny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mało mam ostatnio czasu, że nie mam nawet kiedy napisać komentarza, a odcinek był naprawdę dobry i ostry. Tom chyba nie do końca panuje nad swoimi emocjami i to widać od początku. Zrozumiałe, że zdenerwował się na brata, ale czy to zaraz jest powód tak brutalnie się z nim obchodzić. Ciekawi mnie jak to teraz biedzi Billem, kiedy Tom już wie o jego problemie. Czekam na kolejny odcinek, choć nie komentuję od razu, to czytam na bieżąco.
    Weny kochana i buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń